No i jestem. Spokojnie. Dużo pić, ruszać się a nie cały dzień na d... i nie martwić - jest ok. Mam zdjęcie Śliwki, wygląda jak czarna dziura.

Poza tym wór piguł typu folik, wit. E (ciekawe, żrę to od ponad roku

), jakieś multisale i tym podobne wynalazki. No i całą listę zaleceń na piśmie. Tudzież szlabanów. Nie wiem skąd sobie gin wymyślił, może w myślach mi czytał, ale pierwsze co padło to "żadnych rowerów i żadnych
motocykli". Skąd on to wziął?

Ale trafił. Próbowałam się targować, że tylko czasem, może tylko raz (LESKO!!

), ale się powiedział że "wykopyrtnie mi się i co?"
Dostałam też wskazania co do zapobiegania infekcjom - ciekawe dlaczego zainteresowała mnie szczególnie toksoplazmoza - i... oto co stoi:
- unikanie spożywania surowego i półsurowego mięsa i jego przetworów
- dokładne mycie rąk i przedmiotów podczas obróbki mięsa
- mycie owoców i warzyw przed zjedzeniem
- ochrona żywności przed muchami i karaluchami przenoszącymi oocyty pasożyta
- picie przegotowanej wody i mleka
- dokładne mycie rąk po kontakcie z ziemią lub praca w rękawiczkach ochronnych
- dezynfekowanie kocich kuwet wrzątkiem
- unikanie kontaktu z przedmiotami które mogły być zabrudzone kocim kałem- unikanie podróży do krajów o wysokim ryzyku zakażenia.
Jak dla mnie rozsądne. Zwracają uwagę na potencjalne nosicielstwo ale nie demonizują kota jako źródła nieuniknionego zakażenia.