...to dobrze, że nie masz już nerwów, bo ja ma wieści
no więc, uwaga, Ciotki, mam nowego tymczasa
Ale nie mogłam się powstrzymać! A było to tak:
Jechaliśmy sobie z Kielc do Krakowa (znany Wam już Szofer i ja

), kiedy to na stacji benzynowej spotkaliśmy Kota... Kot, a właściwie Koteczka, jest cudownie piękną krówką, z czarnymi oczkami i białymi uszkami

... Na oko pięć miesięcy. Przy głaskaniu była dość spięta, ale wzięta na ręce od razu się rozluźniła i zaczęła płakać- jak się okazało później, prawdopodobnie z głodu. Równocześnie objawiła wieeelką przytulastość, zapytałam więc niewinnie i bez żadnych złych intencji, czy bierzemy kota

, na co zgoda została wyrażona, ha ha. Polazłam więc do obsługi stacji z zapytaniem, co ten kot w ogóle jest i co tam robi. Okazało się, że łazi i co jakiś czas jest dokarmiany. Nikt nie wie, skąd się wziął, nikt nie wie, gdzie sypia. Polecono mi zapytać w pobliskim barze. Udałam się więc do pobliskiego baru, gdzie powiedziano mi jak wyżej. Zakomunikowałam więc Szoferowi, że biorę koteczkę, bo jest tak śliczna i wdzięczna, że szkoda jej dla stacji benzynowej, nie mówiąc już o niebezpieczeństwach związanych z pomieszkiwaniem na tejże. Ponadto w pobliżu znajduje się las, z którego na pewno wyłażą mordercze lisy, kuny, wiewiórki i inne łasice.
Zastanawia mnie, skąd to nieszczęsne zwierzątko się tam wzięło, skoro najbliższe zabudowania są oddalone od stacji o ponad 2 kilometry
Zapakowaliśmy koteczkę do auta, na ręcznik rozłożony na moich kolanach. Dalej płakała, więc Szofer podarował jej mięcho, wiezione z domu, otrzymane od Rodziców wspierających głodnego studenta

No i tu zdziwiły mnie słowa pracowników stacji i baru, zapewniających mnie, że kota dokarmiają. Wnioskując ze sposobu, w jaki koteczka żarła mięso, zagryzając moimi palcami, mogę twierdzić, że nie jadła od około dwóch dni
Już w drodze kicia objawiła cudowny charakterek, mrucząc jak traktor, nie okazując w ogóle strachu, pchając się na półeczkę w samochodzie oraz na Szofera (którego generalnie koty moje i cudze bardzo lubią). Powstrzymywałam ją jak mogłam, więc postanowiła się umyć i iść spać. Przytuliła się słodko i zasnęła tak mocno, jak to rzadko się u młodych kotków spotyka. Obudziła się przy wjeździe do Krakowa i przejechała przez miasto wyglądając przez okno.
Zapakowałam ją na wszelki wypadek do klatki, dałam jeść. Jest świetna, na fuczenie Miśki odpowiedziała fuczeniem, Rikkiemu kradnącemu jej żarcie przez pręty klatki dała po głowie

Charakterna kobietka
I co ja mam z nią zrobić?

Jutro biorę do weta. I jutro wrzucam zdjęcia, bo na razie baterie w aparacie zdechły.
p.s.: aha, jej imię robocze to na razie Kika

Na cześć pseudonimu pokerowego Hazardzisty Szofera

, który uznał, że będzie brał udział w kosztach, bo jest to po części też jego kot

A ja będę DT jak dorosnę...