Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Grosziwo pisze:Całą noc klęczałam przy Jasi i prosiłam, żeby wytrzymała.Przed piątą urwał mi się film i jak zegarek zadzwonił o piątej Jasi nie było przy mnie. Przeszukałam całe mieszkanie przeklinając siebie, że zasnęłam. Jasiunia schowała się do budki na drapaku. od piątej do siódmej piętnaście czas ciągnął mi się niemiłosiernie. Jaszczurek wyglądał jak w agonii. U weta byłam pół godziny przed czasem i całe szczęście bo za kilka minut był już tłumek pacjentów. Jasia trochę się ożywiła będąc na dworze.
Pan Maurycy (lekarz moich zwierzów) bardzo zatroskał się widząc stan Jasi i zaczął działać. Zmierzył temperaturę (40,5 stopnia),wyczyścił kurczaczkowi nosek, oczy ... patrzyłam przerażona, bo jak ja próbowałam to Jaśka śliniła się przeokrutnie. Wet stwierdził, że niestety nosek, mimo oporów kici musi być czysty. Straszny ten kk. Jasia dostała kilka zastrzyków i dwie kroplówy podskórnie. Krople i maść na nosek. Po powrocie do domu piła jak smok, jeść póki co nie chce (nadżerka na nosku i w pysiu), teraz śpi. Dalej wygląda jak kupka nieszczęścia ale o niebo lepiej niż w nocy.
Jutro przed pracą wet. (mam super szefa, pozwala mi się spóźnić).
Grosziwo pisze:Jaszeńka dalej bardzo słaba. Znów kroplówki, zastrzyki a poprawy zero. Maleństwo moje kochane tak cierpiA ja patrzę i wyć mi się chce. Jutro znów z samego rana weterynarz. Czemu to choróbsko dopadło mojego kurczaczka ??? Reszta dzieciaków czuje, że malutka jest chora i tylko cichutko przyglądają się jej.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 11 gości