Szef porąbaniec nie ułatwia życia, wiem coś o tym, mnie swego czasu jeden kretyn doprowadził do zapalenia otrzewnej. Głupio brzmi, ale nie wierzę, że zwykłe zapalenie jajowodu tak by się skończyło, gdyby nie ten stres. Codziennie miałam odruch wymiotny (fizyczny, nie w przenośni), w niedzielę od 15.00 byłam w stanie li i jedynie siedzieć w fotelu, bujać się przód-tył i trząść - wszystko na myśl, że nazajutrz muszę do pracy, itd. itp. I wiecie co? Paradoksalnie to, że mało nie umarłam (co nie byłoby zbyt trudne przy naszej służbie zdrowia, która powiedziała TŻ-towi, że na usg mam przyjść w styczniu, a był 6 października i dwie godziny później leżałam już na bloku...) nagle wyłączyło mi w mózgu wszelkie sprawy związane z szefem i firmą. Po prostu stwierdziłam, że nie jedna taka firma na świecie, jak kretyn chce, to niech mnie zwolni, a jak będzie podskakiwał - to sama się zwolnię, że szkoda życia i zdrowia i ogólnie, że w czterech literach mam, o!
Jak wróciłam do roboty - swoim podejściem do firmy i bossa - mało nie wykończyłam jego

