Przy okazji edycji pierwszego posta zobaczyłam, że cała moja pierwsza strona wygląda skandalicznie

zdjęcia albo wywaliło duże, albo w ogóle wywaliło całkowicie, wstyd!
A u nas zmiany zmiany.
Carmen razem z nami w niedzielę przeniosła się do mieszkania w bloku na warszawskiej Ochocie - kupujemy właśnie mieszkanie po mojej babci. Mieszkanie nieco większe, z 40 metrów przenieśliśmy się do 45. Straszny tu ruch, Carmen w poprzednim domu mogła wyskoczyć na klatkę schodową (bo dom i tak cały był nasz, sama rodzina mieszkała), tutaj w bloku skarży się pod drzwiami nieszczęśliwa, że już nie może.
Drugiego dnia po przeprowadzce chyba nie mogła znaleźć kuwety albo w ramach skargi nas...ła i naszczała do torby z rzeczami Basi - przeszło prawie na wylot, zdolny kotek

wszystko piorę po dwa razy, w occie i w płynie, nie śmierdzi, więc dało to radę, ale roboty jeszcze więcej jest. TŻ szczęśliwie się nie skapnął

bo kot dopiero miałby przesrane...
Eowina i Mamysza zostały na Sadybie z ogrodem, przy ojcu i stryju. Ilość żarcia zjadanego w okolicy jej potencjalnego miejsca pobytu skoczyła, więc chyba się obudziła

nie widać też kocura, który pomieszkiwał przez zimę, zgaduję, że zniknął też przez Eowinę - obydwoje mieszkali jakoś przy byłej psiej budzie, póki Eowina spała, pomieszkiwał i on - jak się obudziła, to zrobiło się chyba zbyt ciasno
Mamysza... wygląda jak trochę mniejszy czołg niż zazwyczaj. Przydybałam sąsiadkę i nakazałam ograniczenie karmienia, bo u nas to Mamysz praktycznie nie je nic, idzie na żebry

i tam to się nie krępuje, wsuwa te whiskasy i kitekaty czy inne no-name, u nas zaś Animonda i Miamor sobie schną

Orijen leży niewzruszony...
U sąsiadki na tyle
cudowna stołówka, że nawet głaskać się dawała - a
swoim to na dworze się nie daje.
Kotek mimo tuszy w pełni sprawny, kilka dni przed przeprowadzką z okna obserwowałam, jak skacze po samochodzie dostawczym sąsiada

sąsiad szczęśliwie nie widział, a Mamysza rozsądnie zrezygnowała z prób zmieszczenia się na samochodowym lusterku.