Nie pojechały

...najdalej zajechałam tylko z Lilu do jej nowego domku... a potem to już tylko było smutno, smutno i tęskno

ta mała skradła mi serce
A panienki, no coż.... oprócz tego, że nadal próbujemy się zdiagnozować (Anfisa ma prawie 30tys WBC, Dorka tez przekroczone, ale nie tak bardzo) i nic nie wiemy, to panny czują się dobrze, raz jedna goni druga, raz na odwrót, to sobie liżą stópki, żeby za chwilę tą stópka przywalić drugiej w główkę, regularnie dbają o to, aby zadna nie poczuła się samotnie w kuwecie i gdy kuweta zajęta zaraz druga pannica pełni straż honorową przy drzwiach tylko po to, by wychodzącej przyłożyć, Dorka jest zazdrosna nawet o podawanie tabletek, więc tez dostaje - jak akurat nic nie bierze, to chociaz kociego cukierka w kształcie tabletki, bo inaczej jest obraza majestatu, obie tak przesmradzają z zarciem, że producenci nie nadążają z wymyslaniem smaków....itp
Anfisia zrobiła się ostatnio mega przytulak, nie wiem czy na skutek pogorszenia samopoczucia, czy ja tak rozbestwiłam, ale z kolan schodzić nie chce, dla odmiany Dorka na kolanach nie wysiedzi minuty, więc trzeba wstać z krzesła i pójść ją pogłaskac w drugi kąt pokoju, bo inaczej zaczyna broić...
Anfisa regularnie aportuje skarpetki, potrafi wyciągnąć nawet ze sterty prania...gdyby sie jeszcze tak nauczyła aportować czyste zamiast brudnych byłoby to sporym ułatwieniem....
I tak zaniedbuje watek, bo i sił brak, żeby na miau wejść, i humoru, żeby wenę twórczą złapać i czasu, bo cały czas walczymy z TZtem - teraz juz niestety tylko z nim "pracuję" - zeby jednak zostać na powierzchni...