Relacja tymczasem. Szelka ma tu swoją rację bytu - urządzenie to gumowe przeważnie, a delikwentka zachowuje się jakby ją ktoś na krótkiej gumce do nogi przywiązał. Kolna, kolana, kolana... Jak zajęte to... na biust wyłazi i tam sie próbuje ulokować. Z pewnym powodzeniem.

Wspinanie się po nogach nie jest kiepskie, dopóki mam spodnie - mam nie zawsze, toteż nie odważyłabym się teraz wyjść z domu w cieniutkich rajtkach bo wyglądają jakbym spędziła dzień w jeżynach. Jedna z fajniejszych zabaw to wskakiwanie na kolana kiedy siedzę - wprost w podłogi. Tylko jeszcze zasięg nie dopisuje więc kocina zawisa przednimi łapkami na udach i gramoli się mozolnie do góry. No, bez spodni to metafizyczne przeżycie graniczące z ekstazą.
