Dziewczyny,
o mojej wpadce z koloniami i wyjazdem do Norwegii - wiecie...no to dziś...
pojechałam na masaż do mojego rehabilitanta, dziś już wszyscy pytali co się stało...bo nogę ciągałam za sobą. Okazało się, że kręgosłup ok (bardzo mnie to cieszy) i na szczęście to nie nerw kulszowy tylko jeden z pośladkowych...czyli małe piwko...na takie nerwy - najlepszy jest prąd...bolesne, ale skuteczne...no i leżę na tym łóżku, Pan Romek non stop nawija, jedna elektroda w ręku, a druga - to jest uczucie coś na kształt wbijania gorącego gwoździa w mięsień...oczywiście elektroda tylko dotyka skóry, ale uczucie - uczuciem...no i on zabiera się do czwartego miejsca na pośladku, kiedy uświadamiam sobie, że on robi nie tę nogę...kobiety...blondynka ze mnie to mało...jestem zjawiskowo odjechana, prawda? Jak mu powiedziałam, że robi nie tę nogę, to o mało nie umarł ze śmiechu...przełożył się na drugą stronę i zrobił to samo z tą chorą nogą...schodzę z łóżka i mówię, a właściwie, to pewnie nic się nie stało, bo może w tamtej drugiej też coś siedziało, tylko jeszcze o tym nie wiem...pochwalił moje poczucie humoru
Nie będę tego pisała na blogu, bo ludzie przestaną czytać taką kretynkę
