Mirmiłki VI - czekamy na Boże Narodzenie.

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Pon wrz 02, 2013 13:41 Re: Mirmiłki VI


Noooo, Leksykot jest the best!
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 35359
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Pon wrz 02, 2013 15:50 Re: Mirmiłki VI

Mina Czesławka - bezcenna. :mrgreen:

Czesio - Czesiem , z głodu Aniada nie da mu zejść, ale co my , biedne ciotki, rozbestwione Aniadowymi wakacjami, poczniemy bez codziennych relacji z Mirmiłowa :?: :?: :evil: :evil: :cry: :cry:

izka53

Avatar użytkownika
 
Posty: 16689
Od: Śro wrz 29, 2010 13:54
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon wrz 02, 2013 16:11 Re: Mirmiłki VI

Nie buczeć proszę. Na razie jest w porządku.
Boluś, nie wiedzieć czemu, wyszedł z założenia, że skoro wyszłam rano, to on po wiek wieków zostanie w klatce. Gdy wróciłam (dość późno, bo my od pierwszego dnia mamy lekcje) podskakiwał jak na sprężynce. Teraz śpi w sypialni, zakopany w kołderki. Wcześniej latał po mieszkaniu jak wicherek (trochę go wypuszczam, by wiedzieć, na ile daje sobie radę z chodzeniem). Piętro niżej, po skosie, zamieszkały jakieś nastolatki (może studentki?) i mirmiłowianie na balkonie budzą sensację oraz radosne piski. Duża pęka z dumy.
W szkole było wesoło. Borze szumiący, jak ja się cieszę, że nie dotyczą mnie te wszystkie gorzkie żale, o których od rana gotują się media. U nas radośnie i spokojnie.
I-sza klasa gimnazjalna wydaje się być cichuteńka i nieco wystraszona, co dobrze wróży. :twisted: II-ga... heh... weszła w trudny wiek. Trzeba będzie ustawić dziateczki od nowa. W bibliotece MASA roboty. Mam wrażenie, że wszyscy katowiczanie czytają nasz forumowy wątek o odchomiczaniu i na moim biurku wylądowały setki książek-darów, które trzeba skatalogować. Się zrobi.
Rety, jak ja się cieszę niesamowicie, że wróciłam do roboty!!! :D :D

W delegację nie jadę. Problem oklatkowania Bolusia na cały dzień zniknął.
Aniada
 

Post » Pon wrz 02, 2013 17:18 Re: Mirmiłki VI

Aniada pisze:W delegację nie jadę. Problem oklatkowania Bolusia na cały dzień zniknął.

A ja byłam chętna zająć się moim ulubieńcem, choć do końca nie rozumiałam, w czym problem. Czy Boluś nie wychodzi na wolność 6-go? Bo jesli nie, to co pokazuje kalendarz Mziel? 8O

Betaka

 
Posty: 3803
Od: Nie lut 28, 2010 12:32
Lokalizacja: Tychy

Post » Pon wrz 02, 2013 18:28 Re: Mirmiłki VI

Boluś TEORETYCZNIE odzyskuje wolność 6-tego. Ale on tak nieziemsko szaleje, że wychodząc na dłużej nie odważyłabym się go zostawić poza klatką.
Gdy jestem w domu, mam - powiedzmy - oko na to, co się dzieje. Ale gdy mnie nie ma, więzień nie ma prawa do przepustki.
Ten kotek nie ma instynktu samozachowawczego i z całą pewnością NIE uczy się na błędach.
Aniada
 

Post » Pon wrz 02, 2013 18:36 Re: Mirmiłki VI

Aniada pisze:Boluś TEORETYCZNIE odzyskuje wolność 6-tego. Ale on tak nieziemsko szaleje, że wychodząc na dłużej nie odważyłabym się go zostawić poza klatką.
Gdy jestem w domu, mam - powiedzmy - oko na to, co się dzieje. Ale gdy mnie nie ma, więzień nie ma prawa do przepustki.
Ten kotek nie ma instynktu samozachowawczego i z całą pewnością NIE uczy się na błędach.

:strach:
Bolek, nie daj się!!! Chcą cię zapuszkować na zawsze! :strach:
:wink: :ryk:
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 35359
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Pon wrz 02, 2013 18:43 Re: Mirmiłki VI

Aniada pisze:Boluś TEORETYCZNIE odzyskuje wolność 6-tego. Ale on tak nieziemsko szaleje, że wychodząc na dłużej nie odważyłabym się go zostawić poza klatką.
Gdy jestem w domu, mam - powiedzmy - oko na to, co się dzieje. Ale gdy mnie nie ma, więzień nie ma prawa do przepustki.
Ten kotek nie ma instynktu samozachowawczego i z całą pewnością NIE uczy się na błędach.



No, ale zawsze nie będziesz go klatkować, więc prędzej czy później... będzie szaleć :). Kwestia pogodzenia się z nieuniknioną rzeczywistością.

maneki

Avatar użytkownika
 
Posty: 648
Od: Pon wrz 19, 2011 12:40

Post » Pon wrz 02, 2013 19:02 Re: Mirmiłki VI

Tu nie o pogodzenie się z rzeczywistością, tylko o kwestię bycia świeżo po zabiegu. Im szaleństwa później nastąpią, tym MNIEJSZE RYZYKO ZERWANIA WIĘZADEŁ.
Jemu ma się porządnie przyjąć implant. Dopiero gdy to nastąpi, będzie można spokojniej patrzeć na jego harce.
Pani doktor mówiła, że to kwestia miesiąca, ale pan doktor - że dwóch. Dlatego jeśli będzie trzeba ograniczymy go jeszcze przez miesiąc.
Aniada
 

Post » Pon wrz 02, 2013 19:37 Re: Mirmiłki VI

Amelka przed chwilą cudem uniknęła śmierci- po raz czwarty zbiła klosz lampy podłogowej.
To trzecia lampa, ta kosztowała...sporo, miała być STABILNA.
Zainwestowaliśmy w bezpieczeństwo Amelii.

I taka się wydawała.
Do dziś...

Jeśli klosz spadłby na nią...

Chyba przestaniemy czytać , albo w ciemności się nauczymy?

Ten kotek jest samobójczynią, dosyć wyrafinowaną zresztą...

Koty są niereformowalne i NIC ich nie nauczy.
Amelka nie bierze kolejnego zbitego klosza do siebie ani trochę.
Uważa sprzątanie za fajmną zabawę z użyciem Amelki...

Obawiam się ,że z Bolutkiem będzie tak samo...

kotkins

 
Posty: 8403
Od: Pt mar 25, 2011 22:39
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon wrz 02, 2013 20:30 Re: Mirmiłki VI

Aniada pisze:Tu nie o pogodzenie się z rzeczywistością, tylko o kwestię bycia świeżo po zabiegu. Im szaleństwa później nastąpią, tym MNIEJSZE RYZYKO ZERWANIA WIĘZADEŁ.
Jemu ma się porządnie przyjąć implant. Dopiero gdy to nastąpi, będzie można spokojniej patrzeć na jego harce.
Pani doktor mówiła, że to kwestia miesiąca, ale pan doktor - że dwóch. Dlatego jeśli będzie trzeba ograniczymy go jeszcze przez miesiąc.


A to takie buty. No jak trzeba odsiedzieć swoje, to trzeba.

maneki

Avatar użytkownika
 
Posty: 648
Od: Pon wrz 19, 2011 12:40

Post » Pon wrz 02, 2013 20:59 Re: Mirmiłki VI

kotkins pisze:Obawiam się ,że z Bolutkiem będzie tak samo...


Ja już się nawet nie obawiam, ja to po prostu WIEM.
I stwierdzam - spokojnie godząc się z tą smutną sytuacją - że kochamy do obłędu stworzonka, które są głupiutkie jak pęczki szczypiorku, niereformowalne, uparte, pustoszące kieszeń, niszczące mieszkanie i posiadające w łebkach ino wióry. Cóż począć? Miłość to bodaj najtrudniejszy aspekt ludzkiego żywota.

Dobranoc.
Aniada
 

Post » Wto wrz 03, 2013 7:40 Re: Mirmiłki VI

kotkins pisze:Amelka przed chwilą cudem uniknęła śmierci- po raz czwarty zbiła klosz lampy podłogowej.
To trzecia lampa, ta kosztowała...sporo, miała być STABILNA.
Zainwestowaliśmy w bezpieczeństwo Amelii.

I taka się wydawała.
Do dziś...

Jeśli klosz spadłby na nią...

Chyba przestaniemy czytać , albo w ciemności się nauczymy?

Ten kotek jest samobójczynią, dosyć wyrafinowaną zresztą...

Koty są niereformowalne i NIC ich nie nauczy.
Amelka nie bierze kolejnego zbitego klosza do siebie ani trochę.
Uważa sprzątanie za fajmną zabawę z użyciem Amelki...

Obawiam się ,że z Bolutkiem będzie tak samo...

Kotkinsie, a może kup kinkiet zamiast lampy podłogowej? Względnie przyśrubuj takową do podłogi.
Mi kiedyś Ofelia stłukła lampkę stojącą. Ucieszyłam się niezmiernie. Lampka była nieużywana, wiecznie zakurzona i brzydka jak nieszczęście. Ale dostałam ją w prezencie więc nie bardzo mogłam ot tak sobie wyrzucić. Kocinka rozwiązała problem za mnie.
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 35359
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Wto wrz 03, 2013 8:12 Re: Mirmiłki VI

Ser-niczek

 
Posty: 881
Od: Sob kwi 27, 2013 14:35
Lokalizacja: Chotomów

Post » Wto wrz 03, 2013 10:27 Re: Mirmiłki VI

Pozwolę sobie zacytować historię pożaru od zrzuconej przez moje koty lampy:
viewtopic.php?f=1&t=82841&start=105
mziel52 pisze:Wyszłam z pokoju na jakiś kwadrans. Pod lampą grzała w się Psota, a Gadułka właśnie się do niej miziała. Z drugiego pokoju poczułam zapach, jakby się plastik palił. Skierowałam się do kuchni, bo zazwyczaj tam się dzieją takie sprawy - ale tam nic. Pewnie coś od sąsiadów naleciało, pomyślałam, a tymczasem wszystkie koty zbiegły się do kuchni. Dopiero wtedy rzuciłam okiem w stronę mojego pokoju - a tam ciemno od dymu! Zapalona lampa leży zrzucona na fotelu, a fotel się pali. Najpierw odstawiłam lampę. Potem resztką stopionego fotelowego pokrowca przydusiłam palącą się dziurę. Następnie po kolei wyłapałam koty i zamknęłam w jednym pokoju. Dopiero wtedy porozwalałam wszystkie okna i zaczęłam dogaszać fotel. Dziurę zapchałam mokrą szmatą, a żeby móc tam dalej siedzieć i pracować przy kompie, wszystko przykryłam kocykiem-pampersem, bo mam takie od czasu sikania Psoty podczas rujki.
Fotel śmierdzi spalenizną, mam nadzieję, że się w końcu dowietrzy.
Nauczka na przyszłość - nie wolno nawet na chwilę zostawiać kotów samych przy zapalonej stojącej lampie.

NB Teraz zostawiam koty przy lampie, ale mam energooszczędną żarówkę, która się nie grzeje.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 15428
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Wto wrz 03, 2013 10:56 Re: Mirmiłki VI

mziel52 pisze:Pozwolę sobie zacytować historię pożaru od zrzuconej przez moje koty lampy:
viewtopic.php?f=1&t=82841&start=105
mziel52 pisze:Wyszłam z pokoju na jakiś kwadrans. Pod lampą grzała w się Psota, a Gadułka właśnie się do niej miziała. Z drugiego pokoju poczułam zapach, jakby się plastik palił. Skierowałam się do kuchni, bo zazwyczaj tam się dzieją takie sprawy - ale tam nic. Pewnie coś od sąsiadów naleciało, pomyślałam, a tymczasem wszystkie koty zbiegły się do kuchni. Dopiero wtedy rzuciłam okiem w stronę mojego pokoju - a tam ciemno od dymu! Zapalona lampa leży zrzucona na fotelu, a fotel się pali. Najpierw odstawiłam lampę. Potem resztką stopionego fotelowego pokrowca przydusiłam palącą się dziurę. Następnie po kolei wyłapałam koty i zamknęłam w jednym pokoju. Dopiero wtedy porozwalałam wszystkie okna i zaczęłam dogaszać fotel. Dziurę zapchałam mokrą szmatą, a żeby móc tam dalej siedzieć i pracować przy kompie, wszystko przykryłam kocykiem-pampersem, bo mam takie od czasu sikania Psoty podczas rujki.
Fotel śmierdzi spalenizną, mam nadzieję, że się w końcu dowietrzy.
Nauczka na przyszłość - nie wolno nawet na chwilę zostawiać kotów samych przy zapalonej stojącej lampie.

NB Teraz zostawiam koty przy lampie, ale mam energooszczędną żarówkę, która się nie grzeje.

:strach:
Ja co prawda mam jedną stojącą lampę, ale rzadko używaną (robi raczej za dekorację) i ciężką jak słonica w ciąży. W każdym razie dzięki za ostrzeżenie, będę mimo wszystko tej lampy pilnować.
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 35359
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 10 gości