Niestety Niki nie przyjęła tabletki. Tylko zobaczyła wetkę, skuliła się i zaczęła się bać.
Podejścia były cztery. Zwiewała, pomimo skrępowania w koc, potem w ręcznik (ręcznik nawet porwała, tak się szamotała). Ostro próbowała gryźć wetkę. Była b. agresywna - nigdy się tak nie zachowywała w lecznicy. Nawet udało się włożyć pannie tabletkę do pysia, przytrzymać dłuższą chwilę, ale co z tego - wypluła ją

Zestresowała się tak, że gdy w końcu została wypuszczona, siadła skulona w przedpokoju i nawet moja i wetki obecność nad nią jej nie przeszkadzała. Nie reagowała na moje wołanie. Dopiero jak się schyliłam i chciałam dotknąć, zwiała. Uspokoiła się 15 min po wyjściu p. doktor (myślałam, że dłużej będzie dochodzić do siebie, po tym stresie).
Wetka stwierdziła, że agresja Niki jest normalnym zachowaniem - była na swoim terytorium, czuła się pewnie, więc się mocno broniła. To mnie trochę cieszy

zapewne domyślacie się dlaczego

W poniedziałek jedziemy do lecznicy na pobranie krwi i po Profender. Zamiast tabletki za 8 zł, będzie specyfik za ponad 30, cóż, takie życie...
Dzisiaj przy okazji wetka obejrzała dziąsła Niki i przy kłach są nadżerki i ogólnie stan zapalny

Widzę, że przy jedzeniu się męczy, ale je i na szczęście niemało. Nie mogę się nacieszyć tą warstewką tłuszczyku pod skórą
