Moher chyba faktycznie chce przezimować na działce. 3 kociska pędem zameldowały się przy drzwiach tarasowych, myślałam, że może się czegoś wystraszyły, więc szybko otworzyłam drzwi...
Wtedy Moherowy upuścił mi u stóp mysz. Ciemną, dużą i baaardzo żywą

. Musiały chyba razem urządzić polowanie z nagonką, skoro przybiegły wszystkie naraz. Niestety, dorwał ją Moherowy, a on nie wie co z myszą zrobić

. Mysz spitoliła pod lodówkę, po odsunięciu lodówki za szafki w kuchni, spod szafek pod kominek, potem za kolejne meble w pokoju... Taka mysz lata jak messerschmitt

. Kociska tylko pokazywały, gdzie jest, bo dostać się tam nie potrafiły. Po demolce dołu mysz w końcu usiłowała przebiec przez środek, gdzie dopadł ją Trykot. Na szczęście, bo ja już nie miałam siły się ruszać

. Kochany rudy małpiszon

.
Po zarekwirowaniu łupu, koty szukały go długo - Trykot nawet sprawdzał wyższe rejony:

Przywieźli nam drewno do kominka. Kocury łaziły po stertach zdziwione i zachwycone:
M: Co to, u diabła?!
S: Fajne! Jest szansa, że nas nie zamrożą. Zima idzie
.
Też jestem zachwycona, że nie zamarzniemy. Tym, że nie udało się wjechać na górę i trzeba było prawie 3,5 t drewna wtachać pod dom, nieco mniej

. Lenie futrzane tylko obserwowały

.
PS. Zdjęcia z komórki. Cud, że w ogóle coś widać

.