Tresury Ancymona ciąg dalszy.
Tak, tak dobrze zrozumiałyście, ew. nie, nie w ogóle skąd do głowy przyszedł Wam tak absurdalny pomysł. Oczywiście tresury w wykonaniu Burego Nieprzejednanego. Bury tresuje nas, nie my Burego. Jego sukcesy są chyba większe w tresurze nas niż nasze w niepoddawaniu się tresurze. To znaczy ja już jestem przegrana z kretesem. W postrzeganiu świata przez Ancymona zajmuję miejsce gdzieś na wysokości irytujących przyległości ubraniowych ale nie ukrywam, że mam wysokie mniemanie o sobie. TŻ udaje nieprzejednanego ekhm, ekhm ale to On się troszczy, żeby na noc przypadkiem w drzwiach nie zostawały klucze. I to ta sama osoba dzięki której zdarza mi się rano znaleźć klucze bardzo szybko bo.... nauczyłam się zostawiać je w drzwiach

W zasadzie to sobie myślę, że ja mogę w nocy nie spać, dźwięk obijających się o drzwi i klamkę kluczy nie jest taki zły, na pewno w zamkach bardziej straszy. Nie przeszkadza mi też, że Ancymon postanowił wylizać Mój Prezent walentynkowy dla TŻta. Zdjęcie z dedykacją phi. Ancy z wyjątkowym upodobaniem zdjęcie wylizuje, zwłaszcza w nocy jest atrakcyjne. Nie to że gryzie liże je... i liże, no dobra trochę róg pogryzł ale niewiele. Trochę jest irytujący w ciszy nocnej odgłos lizania połączony z odgłosem uginającej się ablagi troszkę mnie stresik dopadł, że Mały Kić Mić może ablagę złamać ale minął jak się dowiedziałam, że ona jest od dawna złamana.... nie zgadniecie przez kogo

Stopy chowamy już tak sprawnie, że nawet podwijamy kołdrę żeby przypadkiem opazurzona łapka i ostre kiełki nie miały możliwości się dostać się pod kołd. Nie ma opcji, żeby kawalątek naszych chociaż wystawał. Innymi słowy tu Kot Nyś nas nie zaskoczy. Ale... ale.... ale.... no dobra z piątku na sobotę po tym jak obudziłam się po raz nasty nakarmiłam Nyśka.... skoro już i tak nie spałam. Z soboty na niedzielę chciałam iść na rękę TŻtowi i Ptysia Miętowego nie karmić. Może bym i przespała snem ciągłym chwilę dłużej ale prawdę mówiąc po odgłosie, który wyjątkowo brutalnie zakłócił ciszę nocną i który sprawił, że zerwałam się (dosłownie) na nogi postanowiłam GO nakarmić. Dźwięk wydał rower upadający na terakotę. Myślę, że poza sąsiadami z dołu, których na pewno obudził, obudził też sąsiadów z góry i z boków. Z niedzieli na poniedziałek, no cóż.... poszłam na rękę TŻtowi, w sumie rzuciłam pracę to nie muszę się martwić, że przecież w nocy prawie w ogóle nie spałam
No i u Nyśka ujawniła się obsesja, tudzież nerwica kompulsywna. Nysiek nie-na-wi-dzi wszelkiego rodzaju metek i znaczków. Z ubrań próbuje je zdrapywać, poluje, próbuje oderwać z kuchenki nalepkę, obgryza ją, zakrywa łapą uderza. Już nie wspomnę o suwakach. Wyraźnie to Go drażni. Bo w sumie ubranie powinno być schludne a nie z jakimiś ochydztwami na sobie. Metkom mówimy stanowcze nie!