Alpejskie jeziora, jeziora przedgórza Alp często pomijane i omijane - niesłusznie, bo są piekne i ciekawe. Tym razem mieliśmy do czynienia z czterema, no dobra, niech będzie, że to były trzy jeziora i pół, albowiem Ledro jest maleńkie
Lago d'Iseo, jezioro Iseo, jakiegoś pięknego zdjęcia nie mam niestety bo trudne jest do uchwycenia w całości, jak one wszystkie.
Na poniedziałkową martwotę muzeów wynaleźliźmy sobie miejsce/rezerwat o wdzięcznej i szalenie włoskiej nazwie - Piramidy
Trzeba się wspiąć kapitalną i malowniczą drogą do wioski Cilsano i z jednej strony widać jezioro

a z drugiej tutejszy fenomen geologiczny czyli piramidy, zwane ponoć przez miejscowych leśnymi czarodziejkami, co brzmi o wiele bardziej intrygująco

W małym kotle/dolince lodowiec (ten od zlodowaceń, nie taki zwykły górski) naniósł akurat mnóstwo specyficzngo materiału, woda deszczowa wypłukuje to co przyniósł lodowiec i tworzą się oto takie dziwne i falliczne formy. Tworzą się cały czas, tak więc można zaobserwować różne stadia tych utworów.


Jeden tylko z naszych przewodników wspominał, w krótkiej wzmiance, o tym przedziwnym miejscu. Nie bardzo wiedzieliśmy czego się spodziewać i jak to wszystko wygląda. Więc zaznaczam, że sandałki, nawet takie do chodzenia i z protektorem nie są najlepszym pomysłem na odwiedzenie tego miejsca. Nie są może tak dramatyczne jak japonki trójki niemieckich turystów, ale lepiej tam pójść w obuwiu "górskim". Szlak, o ile chce się go przejść w całości - a warto, jest bardzo stromy i pokryty luźnym żwirem, resztę możecie sobie wyobrazić. Zaznaczam jednak, że nie wiedząc kto czyha za kolejnym zakrętem nie klęłam w głos

Po pokonaniu szlaku, nagle wychodzi się na antyczną Via Valeria, miejsce absolutnie magiczne (tak jakby się weszło w inny czas, przynajmniej ja to tak odebrałam) i ona już doprowadza do miasteczka.

Prawdopodobnie można ją przypisać Markowi Waleriuszowi Messali, cenzorowi z roku 156 pne, a sama droga jest przedłużeniem Via Tiburtina.
Oj nie mam ja coś dzisiaj weny nie mam
