Kurka wodna, czy ja zawsze muszę mieszkać z debilami?
Okazuje się, że nowa - Agnieszka - nie umie zamknąć/otworzyć drzwi. Dwa razy mnie budziła rano żebym za nią zamknęła, pokazałam jej jak ma wyjmować klucz, że nie dociskać do końca, że poluzować i wypustką zawsze do góry - nie, ona leci do pracy i nie ma czasu teraz.
No dobra, ale pokazałam jej, powiedziała że rozumie.
Wczoraj rano robiłam w kuchni śniadanie a ona wychodziła. Pytam: zamknąć za tobą czy sobie poradzisz? Ona, że umie. No to ok, słyszałam zamek obracany w drzwiach, dobra. Za godzinę ja wychodziłam i co się okazało? Nie mogę otworzyć drzwi od wewnątrz! Bo Agnieszka zamiast wykonać pełny obrót kluczem, wykonała pół lub 3/4 obrotu tak, że bolce weszły w swoje zamki, ale tylko trochę, a cały mechanizm się zablokował. Musiałam wyważyć siłą drzwi, od zewnątrz je otworzyć (schować bolce) i normalnie zamknąć. Wczoraj Agnieszka przyszła o 19, powiedziałam jej o tym, pokazałam jeszcze raz - ok, przepraszam, już rozumiem.
Dziś rano wstaję i miałam szczęście, że Kaśka wychodziła nie o 7, tylko trochę później. Agnieszka wyszła pierwsza i znowu zamknęła te durne drzwi po chińsku, ale tym razem we dwie musiałyśmy wyważać te drzwi... Kaśka jest cięższa to i łatwiej poszło, ale jakbym była sama? W życiu bym tego nie otworzyła.
Masakra
