Dzisiaj byłyśmy z Bunią w trzech lecznicach.
U nas w Pabianicach chciałyśmy zrobić USG, ale pan doktor stwierdził, że ten guzek to rzeczywiście może być po zastrzykach i na USG nic nie wyjdzie.
Potem pojechałyśmy do Łodzi do Sowy. Pani doktor też stwierdziła, że jest to ropniak po zastrzykach. Kazała to zostawić bo może samo się wchłonie. Miała pobraną krew do badania. Wieczorem będą wyniki.
Z Sowy pojechałyśmy do pani doktor Ewy Pacałowskiej na Przybyszewskiego. Bunia rzeczywiście jest w ciężkim stanie. Co do guzka , postawiła taką samą diagnozę co pozostali, tyle, że ona go nakłuła i wyciągnęła ropę. Jeżeli jeszcze będzie się coś zbierać, trzeba nakłuć i wyciągnąć jeszcze raz.
Następnie stwierdziła, że Bunia ma uszkodzony nerw w nóżce, tak samo jak powiedzieli w Sowie, i jest to wynik źle zrobionego zastrzyku.
Teraz najważniejsze. Dostała Orinopural podskórnie, dwie dawki jeszcze dostała do domu, mam robić co drugi dzień. Mamy też zrobić USG brzucha i węzłów chłonnych bo ma je bardzo powiększone.
Jedziemy do niej znowu w sylwestra ze wszystkimi wynikami.
Co do rokowań to niestety i ona potwierdziła, że nie są optymistyczne.
Pytałam się o Megace, ona go nie ma, ale była pozytywnie nastawiona, że chcemy go dawać Buni.
A teraz troszkę zdjęć naszych koteczków:
Buńcia jak jeszcze była zainteresowana rybką (jakiś tydzień temu) i Buńcia odpoczywająca na kanapie.
Lusia oczekująca (na stole) na jedzenie w kuchni i rozwalająca się Kubisia.
Franciszek i Mieciuchna śpiuchnają przy kaloryferze.
Niuńcia na łóżku u pańci i Gagusia wtulona we flokati.
Molisia na drapaczce pokropionej walerianą i Bunia jeszcze jak była w szpitalu.
