
Zobaczyłam co do mnie napisałyście jeszcze zanim wyjechałam,
Tak jak jest często byłyśmy tu równocześnie… w oczach stanęły mi łzy i przed wyjazdem już nie zdążyłam się odezwać… oczywiście już nie mam dziwnych myśli jeśli chodzi swój powrót na forum, już nigdzie się nie wybieram… będę tutaj tylko nie wiadomo z jaką częstotliwością i co zastanę w pracy i rodzinie…
Bardzo dziękuję też za dziś tzn. czwartek rano…. Wersje roboczą wysłałam już zmienioną…
……
Podróż prawie cały czas po autostradzie trwała niecałe 2 h – początek za Realem tam gdzie chodziliśmy na wycieczki gdy była budowana, zjazd kilka km od Uniejowa.
Stopniowo odkrywam czego zapomniałam zabrać – mam tylko jedne półbuty i żadnych zapasowych ani zimowych, nie zabrałam kropli do oczu specjalnie kupionych, TZ za mało leku na ciśnienie, apteka nieczynna – potem odkryliśmy inną prawdopodobnie czynną, nie podałam swojego nr telefonu sąsiadom zajmującym się Neruniem a sama nie pamiętam Ich nr, po zimie nie zakropiłam Choco „Fiprexem” a tu jest bardzo dużo suchej trawy…’wyjazd z Warszawy był wcześniej niż planowano o prawie 3h – nie zostawiłam w kuchni „Instrukcji obsługi Nerunia” tylko przekazując klucze to powiedziałam Mamie Ani… o pracy służbowej nadal myślę bo byłoby lepiej gdybym urlop rozpoczęła 3 dni później…
Zwierząt nie ma żadnych… nawet nie było na trasie z Warszawy, dopiero dziś wchodząc do parku zobaczyłam wiewiórkę… wczoraj TZ podobno widział żurawie...
Jest prawdziwe przedwiośnie, sucho, ciepło, śpiewają ptaki, rozpoczynają kwitnąć najwcześniejsze drzewa… - tak było do wtorku – potem pochmurno i duża wilgoć…
W sobotę i niedzielę na basenie tłum, w niedzielę impreza dla dzieci z 2 autokarów relacjonowana w TVN.
Pływa się nie tak śmiesznie jak w ubiegłym roku w odkrytym termalnym solankowym basenie z ciepłych źródeł bo nie ma śniegu… Trwa Olimpiada, do pracy nad genealogią przy małym stoliczku nie ma warunków ani miejsca na rozłożenie kilku segregatorów…
Nie mogę w nocy wcześniej zasnąć bo o tej porze w domu zawsze pracuję….
Na forum jednak w ogóle nie daję rady nawet zaglądać więc nie wiem o niczym.
Mieszkamy w tym samym pokoju w domu na skarpie na brzegu Warty z oddzielnym wejściem i wyjściem bezpośrednio do ogrodu co poprzednio.
W domu często nie mamy zasięgu nawet telefonu.
Internet nasz mobilny nie działa wcale – to 2GB…, podobno jest w bibliotece czynnej dokładnie wtedy gdy jestem zajęta albo w domu albo idziemy na basen albo po swoim krótszym niż TZ pływaniu wracam po Choco i idziemy na spacer …
Na Górze Zamkowej w parku obok basenu jest strefa Wi-fi… - pływam krócej niż TZ i wychodzę na spacer z sucią idąc na spotkanie W – dziś zabrałam notebooka i próbuję czy to działa…
Widzę też, że Nasi Państwo mają w domu Internet – sieć domowa zabezpieczona hasłem z Neostrady…
W niedzielę byłam na kilkunastokilometrowej wycieczce po wale wzdłuż Warty, dziś widziałam przelatujący klucz ale ptaków nie rozpoznałam.
Szybko mija czas – jestem tutaj od soboty a dziś już czwartek…. Za tydzień powinnam już wrócić do pracy…
Po porannej mgle bardzo niewyraźnie świeci słońce ale wieje silny chłodny wiatr i na basenie było mi zimno… Wolałam pływać na uzdrowiskowym solankowym osłoniętym wiklinowym ogrodzeniem.
Bardzo fajne wrażenie gdy pływając czuje się na twarzy unoszące znad wody kropelki solanki!
….
Domowy Internet u Naszych Państwa przez Wi_Fi nie zadziałał – widocznie źle zapamiętałam hasło!
Dziś już piątek , świeci piękne słońce.
W parku próbowałam połączenia Wi-Fi – na monitorze na notebooku trzymanym w ręce nic nie widzę.
Poszłam na moment żeby się do Was odezwać do biblioteki…
Pozdrawiam i
