Już dawno nie słyszałam słowa "koklusz", aż musiałam obie w słowniku sprawdzić
Nie wiem, co się dzieje, ale coś w przyrodzie się zmienia na gorsze. Laryngolog mi ostatnio mówiła, że bezskutecznie leczą dzieci na gardło, bo wirusy mutują i antybiotyki nie działają.
Powinnam iść znowu do onkologa, ale mam po kokardę badań i leczenia. Jeszcze na dokładkę mam w życiorysie gruźlicę po kądzieli, czyli metka mówi: "daj sobie siana kobieto, zaraz 1 listopada

".
Czyli...warto sobie może przypomnieć recepty babuni. Chemią się nie truli, a jakoś udało im się przeżyć, czego nam wszystkim życzę. I
a propos chlupnięcia sobie... poza tym, że bardzo chętnie wyduldam Meganowe nalewki (dla zdrowotności oczywiście

), to babcia robiła czosnek na spirytusie. Czyli czosnek zalany spirytusem w aktualnie dostępnym słoiczku po musztardzie. Całość odstawiona w ciemne miejsce na kilka dni i wmuszana w dzieci po łyżeczce dwa razy dziennie. Dzieci się krzywiły, pluły (jak koty przy tabletce), ale zdrowiały piorunem. Do tego standardowo mleko z miodem, masłem (!) i czosnkiem, polopiryna, rutinoscorbin i człowiek chodził jak nówka sztuka.
A teraz, nie chwaląc się, pierdyliony antybiotyków, i dupa blada. Nic nie pomaga
Dlaczego, ja głupia, nie zapisywałam babciowych madrości?
