Wczoraj się obudziłam z zapaleniem spojówek. Wolny dzień. Dziś poszłam pokupować to i owo, ale o kroplach [zapisanych na kartce ] zapomniałam. Nie lubię kropli do oczu, bo nigdy nie zużyję,a one się przeterminowują.
Gorsze było to, że staram się nie
doprzeziębić, więc sie ubieram np.w czapkę. Idę sobie radośnie - patrzę w okno wystawowe - nie mam czapki

. Było tak ciepło, ze się nie zorientowałam, ale fakt posiadania takiej sklerozy mnie przeraził
Do pani z toz-u nie dzwoniłam, bo nie mogę zbyt dużo mówić - zaczynam kaszleć. Ale ogólnie idzie ku lepszemu.
Wczoraj wieczorem starałam się przeganiać Morelę z zasikanego i ciągle śmierdzącego kąta. Wcześniej jeszcze próbowałam miejsce doczyścić. Już z łóżka ok. 22. zobaczyłam ją w tym kącie z niepokojącej pozycji. Wyskoczyłam ale było za późno. Świadoma opisu Broszki, nie ruszałam kota, nawet z inwektywami głośnymi się wstrzymałam, tylko łzy bezradności mi płynęły, jak patrzyłam jak moja kicia na wyprostowanych łapach, ze sterczącym w górę ogonem sika na ścianę
Potem się na nią darłam. Najpierw z żalu, potem tendencyjnie - tyle sie tu pisze, jakie te koty mądre, jak to wyczuwają, rozumieją itd. to sobie pomyślałam, niech wie, że jestem na nią maksymalnie wku... rzona.
Od razu zaczęłam myć, ale to nie było znaczenie - to było normalne, wielkie nasikanie. Ściana to farba na sypiących sie , grubych tynkach. Pod spodem, tuż nad listwą przypodłogową - rurki miedź. od co. Palec trudno wsadzić między listwę a rurki. I po tej listwie na boki i pod wykładzinę, która musiałam
odszarpać od płyt bo przyklejona taśmą dwustronna
Umyłam ile sie dało. Niewiele się dało
Dziś kupiłam plastelinę bo pistoletu z silikonem nie dałam rady uruchomic, a chciałam szczelinę między listwą a ścianą zakleić. Trudno niech sobie w środku śmierdzi. Robiłam to przy pomocy chińskiej pałeczki
Wycięłam kawał wykładziny, wyprałam tzn. pomoczyłam i wywaliłam na balkon w celach poznawczych - żeby zobaczyć czy w ogóle jest realne pozbyć się smrodu kocich sików.
W wycięte miejsce, po kilkakrotnym umyciu płytopodłogi, wstawiłam odpowiednio większy kawał linoleum.
Coś tam z kąta wyjęłam, wstawiłam kuwetę. Tzn przestawiłam.
Kąt jest pomiędzy ścianą, grzejnikiem [nieczynnym], stolikiem i biurkiem, pod którym teraz stoi komp.
Cały czas musiałam wciskać sie w ten kąt przez takie przejscie 20 cm i wszystko robić w pozginanej max pozycji. Nadawałam się do wanny po wszystkim.
A potem, już wieczorem ja Morela się ruszyła ze swojego wyra, patrzyłam co zrobi. Wysikała się do kuwety. Troche trudniej będzie kuwetę wydobywać i zamiatac żwierek. Ale żeby tylko to...
