Pobloguję sobie, co by wyciągnąć wątek z otchłani
Ciepłe dni nastały, balkoning w toku.
Niestety, póki co dozowany z rańca i wieczorami.
A to dlatego, że byłyśmy o krok od średnio fajnej przygody
Vis a vis naszego domu są drzewa, na nich od lat gniazda zakładają sroki, no i wrony. To oczywiście atrakcja, bo kociaste lubią podglądać ptaszydła.
Ale ostatnio sroki i wrony są w konflikcie, terytorialnym zapewne.
No i dnia pewnego przyleciały wrony dwie, mocno wnerwione po scysji ze srokami. Siadły na balustradzie - za siatką. Dziewczyny moje ostrożne, ale zaciekawione mocno, czaiły się pod balustradą, no i nagle wrona jedna bach, bach dziobem - w Balbinkę celowała. Niewiele brakowało, a dziób ma toto imponujący i moc niezłą
Póki co zatem wyjścia pod nadzorem, czyli jak jestem w domu.
Pikaśka niepocieszona, bo najchętniej mieszkałaby na balkonie i tylko w wybranych porach na żarło i miziawki przychodziła.
Ale nic, trzeba czekać. Wrony załatwią sprawy, będzie luz i hulanki całodzienne.
I tyle.