Monice odpisałam już w jej wątku (mocne kciuki za Yoko

), więc przejdę od razu do relacji z dzisiejszego dnia. Nerwowy był, nie powiem.
Maleństwo - już przytomne, ale ciągle nieswoje i w kiepskim humorku - leży na swoim ulubionym fotelu, pod kocykiem. Ciągle ma kłopoty z przyzwyczajeniem się do tego nieszczęsnego abażuru, w którym wróciła z lecznicy i często gęsto idzie tyłem, starając się strząsnąć z siebie to ohydne Coś.
Sama operacja poszła bezproblemowo, i narkoza, i sama korekta powieki, wszystko zmieściło się w półtorej godziny. Maleństwo ma sporo szwów (będą wyjmowane za 10 dni, wizytę u dr Buczek już umówiłam). Dostało przeciwbólowo Metacalm, od jutra przez dwa dni mam jej podawać dopyszcznie Meloxicam (dostałam dwie strzykawki, których mam użyć). Operował dr Garncarz, parę minut z nim rozmawiałam, znacznie dłużej z anastezjolog.
Jedzenie mam podać Fairy dopiero jutro - nawet się nie rwie jakoś do kuchni, inaczej niż po tym rwaniu zębów. Reszta Kociann w sumie też, są ciut zestresowane i przestraszone, zwłaszcza Kocurra, która (chyba solidaryzując się z głodzonym Maleństwem) nie zjadła prawie niczego, co podałam wieczorem, chociaż wcześniej chętnie wcinała Miamora; Kocianny Tri zniosły to znacznie spokojniej, chociaż wszystkie uważnie (i życzliwie) obwąchały Elfika po powrocie z lecznicy.
Maleństwo jest po kroplówce, więc jest nawodnione, ale około 20.30 mogę jej dać rozcieńczoną wodą galaretkę albo sosik z saszetki (już to zachomikowałam, czeka).
Ale jak ona dobierze się do żarełka z tym nieszczęsnym abażurem na łebku?

Edit: zapomniałabym - wielkie podziękowania dla Łamigłówki za załatwienie zniżki

Dr Garncarz zrobił tę operację praktycznie po kosztach, bo za połowę normalnej ceny
