Hello
Syn mój słodki obudził mnie dzisiaj po ósmej, w tej samej sekundzie stawiła się na baczność pozostała dwójka i całe towarzystwo głośno i dobitnie jednym głosem żądało śniadania.
A ja tak lubię sie poprzeciągać i powylegiwać z rana...
Teraz co najwyżej mogę sobie powspominać,
jak to drzewiej bywało.
Ale po zaspokojeniu żądań dzieci udałam sie ponownie do łóżka i zaciągnęłam tam też syna, ot tak w celu sobotniego leniwego wylegiwania

i obejrzeliśmy sobie uroczy spektakl - w roli głównej jeden figlarny wiedźmak i jeden zawzięty tygrys.
Co oni nie wyprawiali !
Tygrysek upolował sobie białą myszkę

i wszelkie wysiłki poświęcał, aby ją zjeść

została w całości wylizana, następnie były próby nadgryzania, wyrywania ogonka, miętoszenia, rozdzierania i noszenia z pomrukiem w pysku, rzucania o ścianę (może sie szybciej rozpadnie?) i znowu lizanie i nadgryzanie. Na koniec plucie sztucznym futrem przez zęby = zdegustowany wyraz mordki. Co sie biedny namęczył, to jego.
W tym czasie siostrze się nudziło.
Stosowała różne środki, żeby zachęcić brata do zabawy ze sobą, nie z myszką.
Zaczęła od przymilania się, na groźbach słownych i przemocy fizycznej kończąc. Typowa kobieta.
Na tapecie było ocieranie się, wyginanie ogonka, nadstawianie brzuszka, zaczepianie łapą, jedną, drugą, trzecią... następnie podgryzanie gardła, ataki zza winkla, nalot powietrzny oraz wierzganie nogami.
Tygrysek znosił to długo w spokoju ale w końcu cierpliwość go odbiegła.
Najpierw wymownie odwrócił się tyłem i robił swoje. I tak z 10 razy.
Później pacnął małą nieznośnicę delikatnie łapą przez łebek i coś tam pomruczał.
W końcu całkowicie sfrustrowany - z jednej strony mysza, która za nic nie chce współpracować, z drugiej namolna siostra - zrezygnował z delikatności, porzucił wymiętoszone i podarte strzępki myszy, chwycił siostrę za kark i przydusił do ziemi. Mała była wniebowzięta.

Jak widać silny i zdecydowany mężczyzna zawsze wzbudza aplauz.
Co to sie działo ! Chwilami nie można było odróżnić w tym kłębie
who is who.
Po dłuższym czasie jak już kurz opadł

rodzeństwo w najlepszej komitywie umyło się nawzajem, obejmując sie łapkami.
Widok był rewelacyjny - Michałek popłakał się ze śmiechu, ja też.
P.S. to nie koty, to sroki - bez przerwy kradną mi klamerki !
