trawa11 pisze:Jolu ,za dużo czytasz o tej boreliozie, im więcej przeczytasz ,tym bardziej będziesz chora.
Twoją twarz powinien obejrzec dermatolog i to jak najszybciej. Mnie towygląda na silną reakcje alergiczna, bo też tak miewałam.
Trawko, gdyby to była tylko sprawa zmian na twarzy.... Albo tylko osłabienia, Zmorko...
Co zaś do czytania o boreliozie, Trawko, to ja akurat wyrzucam sobie, że swego czasu czytałam na ten temat za mało lub niezbyt dokładnie. Może gdyby 4 lata temu - gdy znalazłam rano wbitego za uchem kleszcza i zrobił mi się w tym miejscu rumień - moja wiedza była taka jak dziś, nie dałabym sobie wmówić przez moją p. doktor, że kleszcz, który był w skórze mniej niż 24 godziny, nie mógł zarazić

Albo chociaż później, gdy już pojawiły się pierwsze oznaki boreliozy, a rumień nie ustępował przez kilka miesięcy, zgodziłabym się na zaproponowane przez nią leczenie „w ciemno”, czyli 3 miesiące doksycykliny w zwiększonych dawkach.
Albo jeszcze później, gdy dochodziły coraz to nowe boreliozowe objawy i coraz dłużej się utrzymywały, rozpoczęłabym jednak jakieś leczenie w tym kierunku, zamiast robić bezsensowny test Elisa (na własny koszt zresztą), którego ujemny wynik p. doktor uznała za ostatecznie rozstrzygający kwestię boreliozy, a ja jej znów uwierzyłam.
Tymczasem borelia swobodnie rozhulała się w moim organizmie i w tej chwili zajęła już wszystkie układy: mięśnowy, kostny, wieńcowy, nerwowy i skórny. Mam większość typowych objawów przewlekłej boreliozy i nie ma już dnia, żeby coś mnie nie bolało...
Myślałam, że już przywykłam do życia w bólu, ale z początkiem tej zimy niektóre objawy tak się spotęgowały (szczególnie mięśniowe i sercowe), że już nie tylko całymi dniami, ale i tygodniami nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Gdyby nie koty, pewnie już bym się całkiem poddała i załamała. A tak, rano zbieram w myślach członki do kupy i pokonując ból, zwlekam się z łóżka, a potem zaciskając zęby, stękając i jęcząc przy najmniejszym wysiłku, robię chociaż najbardziej niezbędne rzeczy - z kilkugodzinnym przerwami na sen, gdy robi mi się ciemno przed oczami lub ból jest nie do zniesienia.
Oczywiście - i na szczęście - ciągle są jeszcze dni, kiedy czuję się ‘jako tako’, i tylko one ratują sytuację. Jednak stało się już dla mnie jasne, że powoli, ale systematycznie staję sie kaleką.
Póki co - biorąc pod uwagę, jak wygląda ‘leczenie’ przewlekłej boreliozy w ramach NFZ, a także to, że jestem bez pracy i w takim stanie nie mogę się już podjąć nawet dorywczej, by zarobić na leczenie prywatne - nie mam pomysłu, jak temu zapobiec...
zmorka pisze:Skąd Jola wie, że to borelioza? Miała badania? Fakt, że to może być od zwierząt lub ugryzienia kleszcza i objawy są po latach. Kiedyś miałam przygodę z kleszczem i objawy boreliozy. Dostałam antybiotyk to podobno wystarcza. Nie podanie antybiotyku może spowodować po jakimś czasie dziwne objawy. Kiedy nie mogłam wstać z łóżka, puchłam, wszystko mnie bolało też sądziłam, że się odezwała! Długo męczyłam się (bo na doktorów liczyć nie można). Dopiero sama zrobiłam sobie badania wszelakie. Okazało się, że to tarczyca. Tarczyca też wyniszcza organizm nie gorzej jak borelioza. Jolu może zacząć od badań?
Zmorko, nie można wykluczyć, że za część objawów odpowiedzialna jest jakaś inna choroba (choćby astma, która mam), jednak raczej nie za wszystkie - i nie jest to chyba tarczyca, gdyż p. doktor zleciła mi teraz (dopiero widząc, jak wyglądam) podstawowe badania, w tym TSH. Poza lekkimi odchyleniami w morfologii krwi, wszystko wyszło w normie, co też przemawia za boreliozą, i to ją powinnam przede wszystkim zacząć leczyć.
Za boreliozą przemawia też ogólna spektakularna poprawa po antybiotykach za każdym razem, gdy zdarzało mi się je brać z powodu jakichś infekcji. Jaskrawy dowód tego dostałam tydzień temu: chcąc wyeliminować inną ewentualną przyczynę powracającego rumienia na twarzy, a może nawet niektórych dolegliwości ogólnoustrojowych, postanowiłam wyrwać kilka źle przeleczonych kanałowo zębów, nad którymi od lat toczył się jakiś proces zapalny. Przed zabiegiem stomatolog osłonowo przepisał mi klindamycynę (Dalacin C). Po kilku dniach brania jej poczułam nagle, jakby ktoś zdjął ze mnie duży ciężar - przypomniałam sobie, jak to jest, gdy człowiek się dobrze czuje

Znacznie zmalały bóle mięśni, ustąpiło też dławiące uczucie ‘ciężkiej łapy’ na sercu i wrażenie zamierania jego akcji połączone z ogromną sennością, a także występujące zamiennie kołatania serca połączone z rozsadzającym bólem głowy, oraz bóle brzucha. Nawet we łbie mi pojaśniało

Moja p. doktor jednak stwierdziła, że klindamycyna nie działa na borelię, i zamiast niej przepisała mi 6 opakowań doksycykliny. Antybiotyku, który brałam w życiu najczęściej (niestety w krótkich seriach i małych dawkach). Zamierza mi go aplikować przez dwa, góra trzy miesiące, w dawce, która może być wystarczająca przy świeżej infekcji, a przy przewlekłej może prowadzić tylko do dalszego uodparniania się bakterii, i bez metronidazolu, który rozbija cysty bakterii. Do tego doksy jest fotouczulająca, więc musiałabym unikać słońca, na które tak czekam i które ma na mnie korzystny wpływ

Plik skierowań od mojej p. doktor do różnych specjalistów też mam, niektórych nawet zaliczyłam, ze skutkiem opisywanym przez innych boreliozowców. Taka jest wiedza lekarzy na tenat boreliozy i tak wygląda leczenie - że o diagnozowaniu nie wspomnę - boreliozy w ramach NFZ.
Aha - już po wizycie u mojej p. doktor znalazłam w necie opracowanie, z którego wynika, że klindaymycyna nie działa co prawda na borelię, ale stosuje się ją przy babeszjozie, która jest jedną z częstych koinfekcji boreliozy...
Na razie wykupiłam tę doksycyklinę, ale jeszcze jej nie zaczęłam zażywać; póki co ratuję się doraźnie ziołami i różnymi suplementami o działaniu przeciwbakteryjnym i wzmacniającym układ odpornościowy.
I intensywnie myślę, co z tym wszystkim w mojej sytuacji mogę dalej zrobić.
---