Dresiarze i Nocka - to już rok bez Ciebie, Noceńko

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon kwi 14, 2008 11:42

Jeżeli kawa z zimnym mlekiem Ci smakuje, to wpadaj (tylko jeszcze nie wiem o której z lecznicy wrócę).

A może nawet umyję mikrofalę i mleko podgrzeję? :roll: :wink:

Trzymaj się, galla.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pon kwi 14, 2008 12:06

Galla, masz PW

Uschi

 
Posty: 11026
Od: Śro kwi 12, 2006 16:17
Lokalizacja: Warszawa-Piaski

Post » Pon kwi 14, 2008 12:48

Jana - na pewno skorzystam, nawet jakbyś mi kawy nie dała, albo mleka do niej :wink: Dziękuję Ci :*
Może nie dzisiaj, bo nie mogę ciągle z domu ciekać, w końcu została Czwórka Wspaniałych i mój własny osobisty chłop, ale w tygodniu się u Ciebie pojawię - masz to jak w banku :wink:

Uschi - dziękuję :*

W ogóle to będę musiała pomyśleć nad zmianą tytułu, bo "Dresiarze i Nocka" jest zupełnie nieaktualny :( chociaż rozpoznawalny, bo po autorze naszego wątku nikt nie znajdzie...
Dodatkowo jeszcze tytuł mnie po prostu boli, obecność w nim Nocki jest dla mnie trudna - jeśli mam zacząć się blokować, to trzeba zacząć od takich rzeczy chyba.
Dzisiaj już pozmieniałam hasła w komputerze w pracy, bo były bezpośrednio związane z imieniem Noci - po prostu nie mogę codziennie wbijać w komputer jednej z domowych odmian Jej imienia :( To samo muszę zrobić z laptopem w domu.

Piotrek postanowił zmienić codzienne "rytuały" wieczorne - nie pozwoli mi teraz karmić kotów, on będzie to robił, nie będzie się kładł przede mną spać, żebym nie była sama w tym czasie, gdy miałam ostatnio najwięcej kontaktu z Nocunią.

Niestety, najprawdopodobniej nikt mi nie odpowie na pytanie, czemu Nocka, która czuła się lepiej, której wyniki się poprawiały, nagle, w ciągu 15 czy 20 minut, umarła. Ten FIP jest tu najbardziej prawdopodobny, ale i tak zadaję sobie pytanie - dlaczego? Przecież większość rzeczy się prostowała.
Ech, chyba jeszcze nie czas, żebym mogła spokojnie pisać o tym, co się działo tamtego strasznego poranka.
Jeszcze nie czas na konkretne i rzeczowe podsumowanie całości.
Na to jeszcze jest zbyt wcześnie.

Tak samo, jak na pisanie o pozostałej Czwórce Wspaniałych, czy jak tam nazwać tę zbieraninę kolorową, która nam się plącze po domu i demoluje wyposażenie.
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon kwi 14, 2008 13:47

galla - nikT Ci nie odpowie na pytanie jak to sie stało :(

tak to jest - mój kot z pozytywnymi testami zyje i ma się świetnie
wet chce go znów testować a ja nie wiem po co
a haseł w komputerze nie zmieniłam właśnie z powodu kota który odszedł :( nie umiałam
tak samo kochamy nasze koty a tak różnie reagujemy gdy odchodzą
dlatego trudno komuś radzić co powinien zrobić
ale może powinnaś założyć nowy wątek a ten zostawić takim jaki jest?
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Pon kwi 14, 2008 14:03

Wiesz, Maryla - może to i dobry pomysł, żeby zacząć nowy wątek, jak nowy rozdział w naszym życiu...
Ciężko mi zmienić tytuł tego wątku - z jednej strony chcę, bo boli, z drugiej strony nie chcę - bo to trochę tak, jakbym wyrzucała Nockę z naszego życia.
Ale prawda jest taka, że rzeczywiście na jakiś czas na pewno chcę stłumić w sobie wspomnienia o Niej, żeby funkcjonować i nie oglądać mu każdego czarnego włoska znalezionego na kocyku...
A przecież nie chcę ich stłumić dlatego, że Jej nie kocham, tlyko dlatego, że kocham Ją aż za bardzo.

No nic, na razie zostaję jeszcze tutaj, w tym wątku.
Może za jakiś czas będę chciała jednak pisać właśnie tu, żeby go tak smutno nie kończyć, tylko żeby na setnej stronie był jakiś optymistyczny opis tego, jak np. Ochotka fantastycznym ślizgiem ściągnęła ze stołu obrus z wigilijną kolacją...
To na pewno lepsze zakończenie...
Teraz i tak nie mam mocy w sobie, żeby pisać o reszcie kotów, więc i tak nie mam co zakładać wątku.
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto kwi 15, 2008 10:55

Tak chciałabym umieć Cię pocieszyć Kasiu. Nocunia i w moim sercu ma swoje miejsce. :cry:
Obrazek

kociabanda

 
Posty: 1127
Od: Śro gru 01, 2004 14:35
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Śro kwi 16, 2008 16:30

Generalnie jakoś udaje mi się trzymać.
Zwłaszcza, jak udaje mi się rozumowo i racjonalnie wytłumaczyć sobie różne rzeczy i w jakiś przewrotny sposób przekonać siebie samą, że tak miało być, i że może dla Niej to po prostu taki kolejny etap życia, a tylko dla nas ból, smutek i żal.
Często nie uświadamiam sobie do końca tego, co się stało, bo przecież dookoła mnie praktycznie wszystko jest takie jak było - chodzę do pracy, robię w niej te same rzeczy, spotykam się z tymi samymi ludźmi, którzy zachowują się tak samo jak tydzień, miesiąc czy rok temu, robię zakupy w tych samych sklepach, kupuję te same rzeczy, oglądam te same seriale, jeżdżę tymi samymi tramwajami, koty tak samo bawią się ze sobą, śpią, przychodzą na mizianki, używam tego samego mydła i tym samym szamponem myję włosy.
Aż nie chce się przy tej normalności wierzyć, że coś się zmieniło, bo przecież, wbrew pozorom, niebo nie pękło i ziemia się nie rozstąpiła.
Tyle na ten temat rozum.
Gorzej, gdy rozum cichnie i górę biorą uczucia, a wiadomo - gdy rozum śpi, budzą się demony.

Boję się jutrzejszego poranka.
Trochę też dzisiejszego wieczoru, bo dokładnie tydzień temu był ostatni wieczór, gdy kładłam się spać pełna nadziei, a nawet wiary w nadchodzące dni.
Wiary, która została mi odebrana w tak brutalny i bezwzględny sposób...
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro kwi 16, 2008 19:32

Żałoba... podobno człowiek uczy się żyć z bólem, choć on podobno wcale nie jest mniejszy :( przytulam...
Obrazek
Obrazek
Jeszcze żaden nieśmiertelny bóg nie przeżył śmierci swoich wyznawców.
NAUKA O KLIMACIE.PL

genowefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 18789
Od: Pon wrz 18, 2006 13:34
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

Post » Czw kwi 17, 2008 13:47

galla, dopiero doczytałam w Twoim podpisie.. bardzo bardzo mi przykro :cry:
Obrazek Obrazek
z nami także 4kocie ogony i jeden psi

Klaudia

 
Posty: 13579
Od: Wto cze 01, 2004 21:30
Lokalizacja: prawie 3miasto;)

Post » Sob kwi 26, 2008 13:31

Jedziemy jutro ze Wstrętnymi Burymi na przegląd.
I Ochcia, i Lucuś muszą mieć zrobione testy na białaczkę - Ochcia, żeby sprawdzić czy drugi test pod rząd będzie ujemny (pierwszy był +, drugi -, czas na trzeci), a Lucuś miał 2 testy dodatnie, brał kilka miesięcy interferon, wiec czas zrobić kolejny test.
Tym razem robimy test z surowicy, nie mam ochoty na podbarwiane krwią kreski, przez które człowiek potem przez kilka miesięcy siwieje.
Poza tym jak już będziemy Burasy golić i kłuć w żyłkę, to machniemy morfologię i biochemię - Luckowi profilaktycznie, Ochci trzeba sprawdzić limfocyty, które były za wysokie podczas ostatnich dwóch badań. Mam nadzieję, że teraz będzie już w porządku, bo czas pannę wyciąć wreszcie...
Aż żal na nią patrzeć, jak dostaje rujki i się wije po domu, nie wiedząc co się z nią dzieje... Nie wiem, jak ludzie mogą myśleć, że wycięcie kotki to dla niej krzywda. Ja bym powiedziała raczej, że niewycięcie kotki to krzywda...

A poza tym życie toczy się powoli do przodu. Trzeba sobie radzić, nie można całymi dniami rozpamiętywać. W dużym stopniu opanowałam poczucie winy. Czasem tylko wraca do mnie obraz tego ostatniego poranka, którego Wam jeszcze nie opisywałam i pewnie zrobię to dopiero za jakiś czas... Ale nie dziwne, że to wraca - to było tak straszne przeżycie, że będzie pewnie zawsze głęboko wyryte w mojej pamięci. Niestety. Na pewno po kilku miesiącach albo latach wspomnienie tej traumy się zatrze, będzie wracało rzadziej. Ale nie uda mi się tego zapomnieć.
Na razie pomaga mi w dalszym ciągu mój kolega Deprim, ale będę musiała go odstawić niedługo, bo idzie słońce, zaczyna się sezon na opalanie, a po dziurawcu to riski biznes... Nie wiem, co wtedy łykać :roll:
W zeszłą niedzielę byliśmy u Nocuni, zapaliliśmy lampki, posadziliśmy śliczne kwiatuszki. Trochę z Nią porozmawiałam. To znaczy powiedziałam Jej kilka rzeczy, ale to raczej tak dla siebie przecież, dla Niej to wszak nie ma znaczenia...
Chciałabym móc chociaż jeszcze jeden raz Jej dotknąć i powiedzieć Jej, że Ją przepraszam. Przede wszystkim za to, że tamtego poranka nie mogłam Jej w żaden sposób pomóc. Po prostu nie miałam jak, nie miałam czym... I że nie pogłaskałam Jej, jak brała ostatni oddech. Wiem, że i tak by mnie nie poznała i nie wiedziałaby kto Jej dotyka, ale nie leżałaby w tej ostatniej chwili sama w transporterku, chociaż z nami biegającymi po domu. Ale po prostu wtedy szybko się zbieraliśmy, właśnie po to żeby Jej pomóc i zawieźć Ją do lecznicy... Nie wiedzieliśmy, że to już...
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon kwi 28, 2008 16:47

W lecznicy finalnie byliśmy dzisiaj, bo wczoraj zapomniałam o tym, że do badań krwi koty powinny być na czczo... :roll:
Zorientowałam się, jak zaczęłam się zbierać do wyjścia i zobaczyłam Ochotkę wcinającą ze smakiem suche papu.
Myślałam, że się pochlastam tępą brzytwą normalnie :?
No ale cóż, wizytę trzeba było odłożyć na dzisiaj.
A dzisiaj Wstrętne Bure zostały pokłute, przy czym okazało się, że jedno Bure jest Wstrętniejsze. To Wstrętniejsze to Lucuś, który uznał, że wsadzanie termometru w dupę, osłuchiwanie, macanie brzucha, zaglądanie do uszu, golenie łapy i wkłuwanie w nią igły uwłacza jego godności i, próbując rzeczoną odbudować, zafundował sobie golenie łapy drugiej. Po prostu elegancko wierzgnął łapeczką, wyrywając igłę i obficie zraszając stół krwią z nieco nadprutej żyłki.
Czarownie.
Na szczęście przy drugim kłuciu w drugą kończynę byliśmy nastawieni i wszystko poszło gładko.
Finalnie Luckowi morfologii nie robiliśmy, bo była robiona jesienią zeszłego roku i była niezła, więc poczekamy sobie do jesieni tego roku, żeby zachować rytm kłucia corocznego.
Zrobiliśmy za to test białaczkowy z osocza i niestety znowu jest dodatni. Tym razem ewidentnie był to wynik dodatni :( Ale oprócz wirusa nic innego nie mogło tym razem podbarwić preparatu, oprócz wady testu. Ale umówmy się - trzeci wadliwy test to by był albo cud, albo niesamowity pech :wink:
Wniosek z tego taki, że mamy białaczkowca w domu, chociaż, na razie, tylko nosiciela. I oby tak zostało.

Ochotka była zdecydowanie grzeczniejsza i do werbalizacji swojego niezadowolenia nie dołączyła na szczęście aktywnego działania z użyciem dłoni i stóp. Jej albo naszych :wink:
Krew poszła na morfologię i biochemię, a z osocza zrobiliśmy test, który wyszedł nam UJEMNY :D Uf uf. To drugi ujemny test po rząd, więc Ochcia została dziś zaszczepiona przeciwko białaczce, gdyż białaczkowiec w domu = szczepienie kotów ujemnych.

Lucuś bardzo przeżył dzisiejszą wizytę, nawrzucał nam okropnie w domu i bardzo się na nas skarżył. Tak przed siebie, całemu światu obwieszczał.
Jak Ochcia dojdzie do siebie, możemy chyba spodziewać się jakiego happeningu zorganizowanego przez Wstrętne Bure, będącego protestem przeciwko zabieraniu kotów do weterynarzy. A zwłaszcza przeciwko zabieraniu Wstrętnych Burych kotów.
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon kwi 28, 2008 17:12

To ja poproszę potem opis happeningu :)
I fajnie, że Ochoci ten test wyszedł na minus...

Uschi

 
Posty: 11026
Od: Śro kwi 12, 2006 16:17
Lokalizacja: Warszawa-Piaski

Post » Pon kwi 28, 2008 17:29

mysle o Was cieplo i ciesze sie, ze ten jeden test byl ujemny :D

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Pon kwi 28, 2008 18:46

Dużo zdrowia dla Lucusia :ok: :ok: :ok:
Lucuś i Pela mogliby sobie podać łapki :twisted:
Obrazek
Obrazek
Jeszcze żaden nieśmiertelny bóg nie przeżył śmierci swoich wyznawców.
NAUKA O KLIMACIE.PL

genowefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 18789
Od: Pon wrz 18, 2006 13:34
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

Post » Wto kwi 29, 2008 16:01

A w ogóle zapomniałam Wam przekazać niusa dnia wczorajszego!
Ochotka, ta miniaturka kota, ta drobinka, ta połowa pozostałych kotów waży 3,60 kg !!!!! 8O 8O 8O
Mało brakowało, a bym sobie podczas ważenia Ochci własną szczękę zważyła, jak mi opadła.
Piotrek też oczy wybałuszył.
Moja mama zamilkła na dłuższą chwilę, jak jej przekazałam tę, jakże zaskakującą, wiadomość.

Nie wiem, gdzie Ochotka mieści te kilogramy, podejrzewam, że ma gdzieś doszyty jakiś specjalny niewidzialny woreczek, w którym gromadzi kamienie albo jakieś przedmioty z metalu, które znikają nam w domu. My podejrzewamy czarną dziurę, a to Ochcia wrzuca do woreczka :wink:
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Anna2016 i 41 gości