Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część II

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie sty 31, 2016 14:51 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Wow! Jestem pełna podziwu 8O
Mnie leń nie opuszcza :oops: I sen zimowy :oops:
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 35091
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Nie sty 31, 2016 19:48 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Dasz radę :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:

barbarados

Avatar użytkownika
 
Posty: 31121
Od: Sob lip 21, 2012 18:01

Post » Nie sty 31, 2016 21:02 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Jesteś... szalona :D

Ty$ka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1408
Od: Nie mar 11, 2012 19:57

Post » Nie sty 31, 2016 22:26 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

A ja chodzę na basen. Popływam godzinkę, potem masażyk zużytego kręgosłupa i... zerp zakwasów. Pławię się w endorfinach.
Serdecznie polecam każdemu. :ok:

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Pon lut 01, 2016 11:28 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Witam! A może poczytasz sobie ten artykuł na wszelki wypadek?
http://www.grazia.pl/styl-zycia/news-z- ... Id,2136506
Nie zaszkodzi spojrzeć na wysiłek z innego punktu widzenia. :wink:
Ja mam sporo kilogramów do zrzucenia ale: nie biegam, bo mi kolana nie pozwalają :( , nie ćwiczę, bo mi się nie chce :oops: , - ale za to w teorii odchudzania jestem oczytana, że ho, ho... :ryk:

Barbasia

Avatar użytkownika
 
Posty: 580
Od: Wto sty 26, 2010 21:26

Post » Czw lut 18, 2016 17:56 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Co tam słychać ciekawego?

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Czw lut 18, 2016 20:57 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Po długim niebywaniu, witam :)
Doczytałam. Przytulam Cię bardzo mocno.
Czy warto marzyć? Tak. Bo czasami tylko marzenia i nadzieja trzymają nas przy życiu.
Acha, kocham gorzką czekoladę.
ObrazekObrazekObrazekObrazek

Blekitny.Irys

 
Posty: 3329
Od: Nie lut 17, 2013 11:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw lut 18, 2016 20:58 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

No właśnie, jak tam maraton i skoki przez koty?
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 35091
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Nie lut 21, 2016 19:26 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

OPOWIASTKA KRÓCIUTKA CZYLI O BIEGACH PRZEŁAJOWYCH

Albo ja za za dużo biegam, albo ludzi za dużo. Z nimi to jak z karaluchami, biegnie sobie człowiek spokojnie a tu samochód. W krzakach.A w samochodzie parka się grzmoci. Tacy zajęci że nic nie słyszeli mimo,że szeleściłam zeschłymi liśćmi jak skład makulatury. No to na drogę hop, żeby nie przeszkadzać znam ten ból jak człowieka przyciśnie. A na drodze rowerzysta. A ja upierdzielona w błocie jak młode prosiątko. We włosach liście, na twarzy błoto i sznurówki się za mną wloką też uciapranie w błocie. No błotny ludek jednym słowem.I Pan Rowerzysta bęc, do rowu pobliskiego. Podeszłam pytam czy pomocy nie trzeba? Czy cały? Bo ja apteczke mam przy sobie drobne zranienia mogę pomóc opatrzyć.A ten na mnie z gębą. Kto to widział ludzi spokojnych tak straszyć on z kościoła wraca a tu z krzaków Szatan wyłazi.
Poczułam się zraniona. Zraniona wręcz na wskroś. Z tej rozpaczy zwiedziłam po drodze jeszcze kilka rowów melioracyjnych wybierając co głebsze i bardziej błotniste ( bo nie patrzyłam pod nogi gdyż łzy żalu mnię zaślepiły. )
Wróciłam do domu. Weszłam na podwórko. Moje wlasne psy mnie nie poznały.....
Świat jest podły i nietolerancyjny dla ryżych ( ubłoconych ) krasnoludków w traperach i bojówkach. Z naszywką WDW na rękawie polarka.
Idę leczyć zakwasy :D
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Nie lut 21, 2016 20:51 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Yyyyyyyyyyyyyy....... maseczka błotna jet dobra na cerę :mrgreen:

barbarados

Avatar użytkownika
 
Posty: 31121
Od: Sob lip 21, 2012 18:01

Post » Nie lut 21, 2016 21:37 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

No skoro ćwiczysz, to znaczy, że zdrówko dopisuje. A to w życiu jest najważniejsze, choć inne rzeczy też bywają ważne i naglące. A błotko... Błotko, to drobiazg. Masz wannę, masz pralkę, to sobie poradzisz z brudem. Normalka. Bardziej martwiące są te zakwasy. Skoro biegasz wytrwale i zakładam, że systematycznie, to po co Ty ciągle masz te zakwasy?
Pozdrawiam ja koty moje. :ok:

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Pon lut 22, 2016 12:17 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Szesc szwow na łokciu....
Dobrze,że ręke mam :D Opowiem wam wieczorem bo naprawde, żeby się tak załatwić to trzeba mieć talent. Oglądajcie TVN, może mnie pokazą jak się zgłoszę do następnej edycji programu, bo to co mi się udało zaiste, godne jest pokazania w mediach...:D
Bo opowiastkę o kalectwie źle się pisze jedną ręką... Zwłaszcza lewą :D
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Pon lut 22, 2016 19:12 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Kasiu trzymaj się zdrowo, Ty to masz szczęście :( ale dobrze że tylko sześć szwów mogło być gorzej.
Pozdrawiam i mocno przytulam, :1luvu: :1luvu:

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26800
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon lut 22, 2016 19:13 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

O matko,co żeś ty kobieto znowu nawyczyniała 8O
Pozdrawiam i życzę szybkiego gojenia ran

wiolka06

 
Posty: 801
Od: Nie paź 10, 2010 19:08

Post » Pon lut 22, 2016 20:10 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

OPOWIASTKA O SIROCYM LOSIE
Czyli jak zrobiłam sobie kuku .....


Kuku w łokieć mam. Jak to wytłumaczyć w skrócie a zeby zrozumiałe było hmmm. Nooobra, czas i miesce akcji : Sobotnie popołudnie, domowa siłownia wyprodukowana przemysłem własnym w stodole. Na belce wisi 60 kilowy worek bokserski w który w chwilach co większej frustracji ładuję z piąchy ewentualnie z buta. Żeby nie było, w rękawiczkach. Taktycznych po prawdzie ale liczy się fakt, wystarczy mi obitych kostek...
Zadzwonił osobnik potocznie zwany kolegą jeszcze małżonkiem pijaniutki w trzy dupy, zwyzywał mnie od kacapskich kurew, zapowiedział swój szumny powrót w pielesze domowe w okolicach 4 marca pierdyknął słuchawką,po czym wysłał smsa że on mi jeszcze pokaze i żebym nie była zdziwiona. Smsów i kolejnych telefonów było kilka w tym telefon od maci mojej z zarzutem jakobym nie interesowała się dziecięciem swoim rodzonym albowiem ONA nie wie co się z Młodym dzieje bo nie pisze nie dzwoni i ogólnie jest be. Gdzie mój syn się znajduje wiem doskonale, bo mi powiedział, otóż jest u swojej dziewczyny. Mam podane koordynaty, nazwiska kontaktów oraz pozycję GPS w razie gdyby nagle a niespodziewanie wybuchła wojna tudziez zaczęła się apokalipsa zombie. Przed wyjazdem zostałam równiez przez dziecię poinstruowana co robić i gdzie są zapasowe kapsuły CO2 do repliki Beretty ( takiej na metalowe kulki ), że obie maczety są ostre, katana wisi w szafie na kołku, a ostrzałka do noży, krzesiwo i folia termiczna leżą tam gdzie zawsze.
Jako,że te rozmowy wnerwiły mnie maksymalnie założyłam strój treningowy czyli bojówki, koszulkę i trapery ( oraz rękawiczki taktyczne ) i pogalopowałam do stodoły wypacać stres.
No i wkonując tak zwany unik w padzie... no cóż, Zamiast przyładować łokciem w worek przywaliłam w drewnianą belkę. Bolało no bo bolało, powalczyłam jeszcze chwilę i wróciłam do chałupy krwawiąc obficie na elementy stale i ruchome wyposażenia gospodarstwa jako to trawa, podłoga oraz psy i koty. W domu okazało się,że w łokciu mam dziurę do żywego mięcha, łokieć mi puchnie i ogólnie,nie jest za dobrze. Zatem w niedzielę rano udałam się na sor gdzie po zdjęciu prowizorycznego opatrunku zostałam zapytana co się stało i czy ja tym łokciem przywaliłam w czołg a jeśli tak to ile będzie klepania. Panudoktoru powiedziałam,że to nie jest moja wina, ze dowódca mojego oddziału to dupa wołowa i pochrzanił koordynaty i zamiast zrzucić mnie nad Polską zrzucił mnie w sam środek terenu działań wojennych w Syrii a ja się pośłizgnęłam na kozich wnętrznosciach i przywałiłam łokciem o stojący nieopodal BRDM, klepania trochę będzie bo bok i maska ale chyba dadzą sobie radę a on niech nie zadaje głupich pytan tylko da mi cos przeciwbólowego, zaszyje dziurę i wypuści mnie do domu bo mi się spieszy. Zaszyli, dali pyralginę i kazali rękę oszczędzać strasznie śmieszne no strasznie...
Zdjęcie szwów za 10 dni. Tak,ze więc....
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: lucjan123, MB&Ofelia i 57 gości