Dzisiaj wracałam z moją mamą z Tesco.I po drosze ( gdzieś 8min od naszego domu ) małą kotkę około 2-3 miesięczną.
Siedziała obok krzaków a dalej stał dorosły kot ,chyba jej matka.Jednak zdecydowałyśmy się ją zabrać do domu.Przez całą podróż grzecznie siedziała na moich rękach a pod koniec zaczęła mruczeć.Dałyśmy jej kocyk w pokoju,kuwetę i jedzonko.Wszystko ślicznie zjadła i wypiła a potem poszła spać.Po godzinie sama zeskoczyła z łóżka i załatwiła się.Jest bardzo kochana i pięknie mruczy , dostała imię Pusia


Jednak jest jedno '' ale'' Raczej ma koci katar

Nie jest dzika,dała sie od razu zabrać na ręce ,może ktoś ją dokarmiał z mamą ale nikt nie zabrał do domu

Mam nadzieje ,że nie am rodzeństwa.Teraz trzeba czekać by została wyleczona i polubiła się z dziewczynkami.
Jak napisałam o tym do mojej siostry to odpisała tylko jedno : głupota
Z jednej strony to troszkę prawda bo trzeci kot ale trzeba jej pomóc.Jest mała a my mamy jeszce miejsce dla kolejnego kotka.Tylko teraz ta wiadomość chodzi mi po głowie i mam mętlik.W sumie to nie wiem dla czego ,tak jakoś dziwnie.Może dla tego ,ze się przejmuję jej zdrowiem bo jest taka malutka i już ma KK a za tydzień w sobotę sterylka Kropki.Muszę być teraz dobrej myśli i wierzyć ,ze na święta będę z 3 kotków i wszystkie zdrowe

Pierwsze zdjęcia maleństwa



