dalej mieszkamy. A Pani Właścicielka milczy jak zaklęta. Właściwie - w rzyci to mam. Jak się odezwie, to będę myśleć - Scarlett O'Hara się we mnie obudziła. Tylko pas nie ten... 17 cali... jak byłam piękna i młoda miałam 58 cm, ale 43 cm to już chyba wyobraźnia p. Mitchell
W
międzytakzwanymczasie spotkałam się z Agatą od Joli od Miśka. (szczyt gramatyki, doprawdy

) wtedy mówiła, że bardzo prosi o jeszcze tydzień. To było 11-go maja. Potem zadzwoniła sama z siebie, znienacka, w poniedziałek. Ten MINIONY poniedziałek, żeby jasność była. Powiedziała, że p. Jolę odbiera ze szpitala w środę popołudniu i czy w piątek mogą psa zabrać. W ten MINIONY piątek, czyli wczoraj. Jasne, rozumiem, Pani Jola spędziła w tym szpitalu dobrze ponad miesiąc, wypis to cała przeprowadzka. Niech się kobita rozpakuje po ludzku i zadomowi na nowo. Tylko, że piątek był WCZORAJ. Zero info, zero telefonu, zero sms-a...
Z drugiej strony na moje obawy związane z mieszkaniem - dostaliśmy już od Agaty dwie propozycje: jedna - to mieszkanie Pani Joli, bo ona jednak gdzieś się wynosi. Gdzie - nie wiem. Ale podobno sama zaproponowała. Z drugiej strony - Agata, która stwierdziła, że Joli mieszkanie "maluteńkie, dwa pokoje z kuchnią, ciasno Wam będzie" - znalazła jakąś daleką rodzinę, która starą ciocię bierze do siebie, a ciociowe mieszkanie puste będzie, i oni nie chcą dużej kasy (nie wiem, jakiej), ale żeby ktoś tam mieszkał zaufany i czynsz płacił - w centrum, 60 m. kw. Może chodziło o to, że z trzema kotami i DWOMA psami będzie nam ciasno w mieszkaniu p. Joli???
tak więc Scarlett O'Hara pod względem mieszkaniowo-psiowym żyje i ma się dobrze
i siedząc tu sobie przy kompie - popełniłam fotki, o!
sprawca zamieszania. Proszę nie myśleć, że trzymany jest w piwnicy. To - wbrew pozorom - nasze łóżko, tyle, że moja piżama i Wieśkowe bokserki kraciaste się tam zaplątały

Gadżeto, czyli tzw. wioskowy głupek


a tu sodomia, czyli miłość międzygatunkowa... i pomyśleć, że pierwszą noc w naszym domu, RudyPies spędził na smyczy, uwiązany do mojego ramienia, żeby kotów nie zeżarł

Fotek Georga nie ma jak zwykle. On się nie
nadawa do fotografowania, a poza tym - zdjęcia robiłam, jak już pisałam, siedząc przy kompie w sypialni, a Książę Georg z pospólstwem zadawać się nie będzie i do zajętego łóżka się nie zbliży przecież
