dzień pełen pzrygód i niespodzianek.
Wyjechaliśmy duzo później niż planowaliśmy(z pobitym do weta jeździliśmy).Fiona dostraczona i o jej zakusach na nowe życie napisze zuza.Początki są obiecujace.
Samochód nam padł w czasie jazdy, więc powrót był dłuuuuugi z ciagłym dolewanie wody do chłodnicy.Bez tego jaja można było smazyć i to nie tylko kocie.Butelki niezmiennie wypełniane woadą co stacja.
jak pech to pech.i oby tylko w tych sprawach!
Rozstanie dla mnie było bolesne(w to ci nowina co

).Moje łzy nie dotycza ciebie zuza tylko ogólnie mojego nastroju przy przekazywaniu kota.Nie da rady by nie przywazać sie do nich.