Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie sty 13, 2008 15:00

Ciociu, a cy mój Brązowy Kot tes się naucy opowiadać? On jest drewniany i całe zycie stał na półce w nasym Domu :) Jak myślis?
Inka

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie sty 13, 2008 18:04

Każdy kolejny dzień spędzony w malutkiej chacie napawał mnie zdumieniem nad pięknem życia.
Nie pomyślcie sobie jednak, że życie pod wypłowiałą strzechą było lekkie – świt nawoływał do pracy, a zmierzch, jak śmierć zwalał z nóg na słomiane sienniki - ale mimo to było piękne.
Coraz bardziej dziwiłem się, dlaczego ludzie tego nie zauważają ? Dlaczego prowadzą wojny, w których sami giną, dlaczego całą swoją mądrość obracają przeciwko innym ludziom ?
Czułem to, chociaż nawet nie tliła się we mnie iskierka życia – nie mogłem wbić sobie w gliniana łapą kolca na ściernisku, nie mogłem rozciąć sobie boku o półksiężyc srebrnej, świeżo wyklepanej kosy…nie czułem głodu, ani pragnienia…
Z końcem lata powróciła do chaty matka dziewczynki, wdowa po poległym. Przez całe lato najmowała się do prac w polu. Miała opalone na brąz silne ramiona, duże, lekko chropowate dłonie, a kiedy uśmiechała się w jej twarzy błyskały bielutkie zęby.
Kręciła się po izbie i śpiewała, choć czasami piosenka urywała się i na jej twarzy pojawiał się taki sam nieobecny wyraz jak na twarzy matki małego niebieskookiego Stasia.. W ten sposób nauczyłem się, ze wszyscy ludzie tak samo tęsknią i tak samo odczuwają ból….
Najpiękniejsze były wczesno jesienne dni, kiedy razem z dziewczynką szedłem na pastwisko pod lasem. Wsuwała mnie w rękaw starego dziadkowego swetra i ostrożnie wkładała do wiklinowego koszyka razem ze skibką chleba, kilkoma jabłkami i paroma cukierkami w kolorowe paski, które dzidek przywiózł z odpustu . Przed nami, wolno, kołysząc majestatycznie ogonem szła najważniejsza w całej rodzinie osoba – żywicielka krowa, dzięki której w chacie było mleko, ser i od święta – masło.
Pastwisko znajdowało się pod lasem, skąd rozciągał się widok na całą okolicę. Widać było wieżę kościoła w miasteczku, kolorowa plamę parku pośrodku miasta i…nie, wzrok nie mógł mnie mylić – dom mojego chłopca, błyskający bielą ścian spomiędzy drzew.
Czasami – ale nie byłem tego pewien – wydawało mi się, że widzę go, jak wychodzi z domu – ale nie widziałem, gdzie się udaje, bo resztę przysłaniały wierzchołki drzew.
Dziewczynka wbijała w ziemię drewniany kołek i przywiązywała do niego koniec sznurka oplątanego wokół krowich rogów a potem rozkładała kawałek starego koca na tyle duży, że mieściliśmy się tam obydwoje i zaczynała opowiadać.
Jej opowieści były inne niż te, które szeptała w moje gliniane ucho wnuczka zielarki…dowiedziałem się, że w parowie obok wiodącej do miasta drogi mieszka Licho, a jest zielone jak trawa, ma mokre stopy i dłonie i płata figle ludziom, ale nigdy śmieszne, tylko zawsze złośliwe…A to kiedy koń zgubi podkowę zrzuci ją z drogi do rowu, nawplątuje rzepów w psie ogony, rzuci kamień pod koła bryczki, albo ciśnie pacyną błota za idącymi na tańce dziewczętami…Oj, napracuje się Licho, napracuje…
Albo chłopski diabeł imieniem Srala co woźnice razem z wozem po zmierzchu wyprowadzi na Mokre Łąki, co się rozciągają na prawo od drogi, wóź w błocie osadzi, a sam wespnie się na olszynkę i śmieje się jak sowa…
Z diabłem Sralą sam dziadek dziewczynki się zmierzył – i nie wygrał… diabeł odwiązał krowę od palika i trzeba jej było szukać długo w nocy po lesie…dziadek szukał, pomstował, zemstę obiecywał …nie znalazł, a krowa dopiero rankiem przyszła pod chałupę, brudna cała, jakby się tarzała w błocie…i dziadek z kompanami obiecali diabłu, że mu kości porachują…ale im pomylił drogę już pod karczmą i rano wrócili tacy sami brudni jak ta nieszczęsna krowa…i dlatego ona, czyli Zosia, czyli dziewczynka z małej chatki musi chodzić na pastwisko pod las i pilnować.
Pomyślałem sobie, ze to dobrze, ze nie jest sama, ale po dłuższym namyśle doszedłem do wniosku, że nawet gdyby diabeł Srala pojawił się, aby znowu cos napsocić – co mógłbym począć ?
Na szczęście diabeł nie pojawił się ani tego, ani innego dnia, więc czas pod lasem należał do najmilszego, jaki był mi dany. ”

Wincenty roześmiał się głośno.
- A wiecie, ze z tym diabłem to i ja się spotkałem ? Ot, szedłem do Jerzego, ciemno było i zboczyłem ze ścieżki…a tu – błoto…Wpadłem po kolana.. I dalibóg, słyszałem jak się puszczyk śmieje…
Babcia Tekla zamknęła zeszyt.
- A po co było się po nocy smykać ? Ot, i kara.
Pacynka podciągnęła kolana pod brodę i spojrzała na komendanta.
- A Licho pamiętasz ?
Komendant rzucił porozumiewawcze spojrzenie służbowemu psu i pokiwał głową.
- Ciekaw jestem jak się miewa w mieście… - powiedział.
- A ja wcale za nim nie tęsknię – mruknął służbowy pies i podrapał się za uchem.
Z wiszącego na ścianie zegara wyskoczyła kukułka i zakukała jedenaście razy.
- Czas do domu – powiedziała Bajanna sięgając po płaszcz.
- Żeby was Srala gdzie nie wyprowadził – zawołała w ślad za wychodzącymi Babcia Tekla, a Miaulina prychnęła cichutko.
Babcia Tekla starannie zamknęła drzwi i dorzuciła węgla do pieca.
- Tak to ono bywało dawniej – powiedziała głaszcząc miękkie futro kotki .
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie sty 13, 2008 18:52

Przeczytaliśmy bajeczkę, myjemy pysie i idziemy spać :lol:

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon sty 14, 2008 11:43

Ciociu, to ja jus zgaduję: Babcia Tekla to pewnie ta wnucka Zielarki...
Inka

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon sty 14, 2008 17:14

Doczytałam... a trochę tego było... odkąd nam Płoszka uciekła, jakoś nie miałam ochoty na miau zaglądać...
I znów z radością oderwałam się chociaż na tą chwilę od rzeczywistości i przeniosłam w magiczny świat Złociejowa. :1luvu:
Chciało by się, żeby ta opowieść nigdy się nie skończyła!

Ania z Poznania

 
Posty: 3378
Od: Śro gru 17, 2003 15:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon sty 14, 2008 19:29

czekamy i czekamy, na dodatek dziś jest Feliksa i nasz Feluś hucznie obchodzi imieniny i czeka na kolejny odcinek 8)

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon sty 14, 2008 19:46

Opowieść szósta


„ Czasami dziewczynka zapalała małe ognisko i w gorący popiół wsuwała parę ziemniaków, piekąc je tak długo, dopóki od żaru nie popękała na nich skórka, a potem wytaczała je z żaru na trawę. Ależ to były uczty ! Uczestniczyłem w nich na tyle na ile mogłem – dziewczynka przykładała do mojego pyszczka kawałek ziemniaka, a potem zjadała go sama, a ja zostawałem z drobinami jedzenia pod nosem tak, jakbym naprawdę jadł.
O zmierzchu powracaliśmy do domu – ja zawinięty w kawałek swetra przesiąkniętego zapachem dymu, a dziewczynka z palcami czarnymi od popiołu. Za nami szła ociężała krowa, pachnąc mlekiem i ciepłem obory, a w progu domu siedział dziadek z nieodłączną fajeczką.
Powracałam na swoje miejsce na oknie, za którym zapadał zmrok.
Dni stawały się coraz krótsze, a wiatr coraz zacieklej buszował na poddaszu. Świszczał, jęczał, a czasami płakał jak małe dziecko.
Strugi deszczu biły o drewniane ściany, ale piec roztaczał dokoła krąg miłego ciepła…Kot Mruczek całymi dniami wylegiwał się na ławie, na starym półkożuszku dziadka, a wybiegłszy przed dom wieczorem powracał bardzo szybko i długo mył futro.
A pewnego ranka, kiedy dom otuliła wielka, poważna cisza, wiedziałem, że spadł pierwszy śnieg i że nadeszła zima.
Z nadejściem pierwszych mrozów wydarzyło się coś dziwnego – w środku nocy skrzypnęły drzwi i coś niedużego wślizgnęło się do izby.
- To ty ? – zapytał sennie kot.
- To ja – odparł niespodziany gość i zapadła cisza, w której słychać było tylko, jak w przylegającej do ściany domu oborze cicho wzdycha krowa.
Nadeszły Święta. Pod sufitem zawisł słomiany pająk, co zdziwiło mnie ogromnie, bowiem w domu chłopca w wigilijny poranek pojawiło się okazałe, zielone i pachnące lasem drzewko, które obydwoje przystroili kolorowymi, szklanymi kulami, papierowymi łańcuchami i słodkimi pierniczkami o przeróżnych kształtach.
Ale słomiane gwiazdki i anioły, kręciołki i najeżone kulki też były piękne, a z kuchni dochodził zapach gotowanej kapusty i barszczu.
Z sąsiedniej wsi przyjechali goście – wąsaty wuj z żoną i dwójką dzieci i nawet przede mną ustawiono małą miseczkę z kilkoma ziarenkami maku, odrobiną ryby i paroma wiórkami kapusty.
Na środku stołu paliła się biała świeca, a w jej blasku drewniane ściany nabrały koloru złota.
Gdy zniesiono ze stołu ostatnie puste talerze wąsaty wuj zakrzyknął
- Pasterka ! Na pasterkę !
Dziadek wdział wysokie buty, kożuch, a matka z córką narzuciły na ramiona ciepłe chusty.
Po chwili usłyszałem, jak zadzwoniły dzwonki u sań i znowu zapadła cisza.
Sam nie wiem, jak to się stało, że słomiany anioł zajął się ogniem…być może nitka, na której był zawieszony rozwiązała się, być może płomień strzelił zbyt wysoko…tak czy siak najpierw zapaliło się przewiązane czerwoną tasiemką siano, a za ułamek sekundy – biały obrus.
Najeżony ze strachu Mruczek wybiegł z izby, a za nim jakiś niewielki cień.
Za chwilę usłyszałem, jak skrzypią drzwi obory i przeraźliwie ryczy wyprowadzana na podwórze krowa i jak gdaczą przestraszone kury.
Patrzyłem bezsilnie, jak ogień spełza na podłogę i dotarło do mnie, że w tej chwili tracę wszystko – dom, dziewczynkę i – choć nie byłem żywym – siebie…
cdn
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon sty 14, 2008 19:48

Ania z Poznania pisze:Doczytałam... a trochę tego było... odkąd nam Płoszka uciekła, jakoś nie miałam ochoty na miau zaglądać...
I znów z radością oderwałam się chociaż na tą chwilę od rzeczywistości i przeniosłam w magiczny świat Złociejowa. :1luvu:
Chciało by się, żeby ta opowieść nigdy się nie skończyła!


Aniu kochana, ja juz ją dwa razy chciałam skończyć...i się nie udało...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon sty 14, 2008 22:06

caty pisze:
Ania z Poznania pisze:Doczytałam... a trochę tego było... odkąd nam Płoszka uciekła, jakoś nie miałam ochoty na miau zaglądać...
I znów z radością oderwałam się chociaż na tą chwilę od rzeczywistości i przeniosłam w magiczny świat Złociejowa. :1luvu:
Chciało by się, żeby ta opowieść nigdy się nie skończyła!


Aniu kochana, ja juz ją dwa razy chciałam skończyć...i się nie udało...


... a mnie to akurat bardzo cieszy 8)

BTW ale się porobiło a jeszcze ten cliffhanger :twisted:

myshka

 
Posty: 2706
Od: Wto wrz 11, 2007 21:24
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto sty 15, 2008 11:37

Ojej, Ciociu, ależ się wystraszyłam :!: :!: :!: Co dalej :?: Chyba nie zasnę ze zmartwienia, póki się nie dowiem, co się stało z Kotem, Dziewczynką i jej rodziną...
Inka

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto sty 15, 2008 17:53

Ogień rozpełzał się coraz dalej – powoli wspinał się oblizując gorącymi jęzorami ściany i dotkliwie zaczynałem odczuwać ciepło.
A kiedy pomyślałem, że w ten sposób kończy się moja wędrówka poczułem, że chwytają mnie jakieś miękkie dłonie i ktoś wynosi mnie na podwórko.
Tajemniczy ktoś postawił mnie w udeptanym śniegu i zniknął.
Za chwilę na podwórzu pojawili się ludzie z wiadrami wody podając je sobie z rąk do rąk, jednak ogień nie chciał się poddać…
Stałem w topniejącym od gorąca śniegu, a płomienie odbijały się w moich oczach…Zastanawiałem się, jak to się stało, że pomoc pojawiła się tak szybko i kim był tajemniczy ktoś, kto wyniósł mnie z ognia ?
Kiedy powrócili moi bliscy – bo tak zawsze o nich myślałem – z naszego domu pozostał sterczący w niebo komin , osmalony fundament z białego kamienia i parę zupełnie zbytecznych drobiazgów, które ktoś tajemniczy ułożył obok mnie. Wśród nich była dziadkowa fajka i odpustowe lusterko z sercem na odwrocie, tak sprytnie sklejone, że można było w środek, tuz pod podpis KOCHAM CIĘ wsunąć czyjeś zdjęcie.
- Tylko takie śmieci ocalały – powiedziała starsza sąsiadka pogardliwie trącając nogą lusterko.
Siedzący obok mnie Mruczek najeżył się i zasyczał.
Zrobiło mi się przykro, że nazwano mnie śmieciem, ale jednocześnie dotarło do mnie, że zarówno ja, fajka jak i lusterko byliśmy dla mieszkańców małego domku czymś bardzo cennym…Zresztą sposób, w jaki dziewczynka podniosła mnie z ziemi i przytuliła do siebie utwierdził mnie w tym przekonaniu.
Jeszcze tej nocy wąsaty wuj z sąsiedniej wsi zabrał nas wszystkich pod swój dach i obiecał pomóc, kiedy wiosną zaczniemy odbudowywać nasz dom.
Nie powiem, żeby nie przyjęto nas serdecznie…Dziadek nawet otrzymał drewnianą ławę, taką samą, na jakiej zwykł siadywać w starym domu przy piecu, a dla mnie znalazło się miejsce na parapecie.
Wieczorami dziadek pykał z fajeczki, a dziewczynka opowiadała mi o tym, jak to będzie, kiedy powrócimy do domu. ”

Bajanna zamyśliła się.
- A wiecie – zaczęła – wiecie, że moja babka opowiadała jak się paliło w samą Wigilię ? Dziadek poleciał z wiadrami i jakiś nieswój wrócił…
- Twój dziadek? – Jerzy wystukał fajkę do popielnika.
Bajanna pokiwała głową.
- Po długim czasie przyznał się, co nim tak wstrząsnęło.
Babcia Tekla sięgnęła po jabłko.
- A co ? - jednocześnie zapytali
Filip i Weronika, którzy mimo późnej pory siedzieli w kuchni domu za miastem.
- A…takie tam…- urwała Bajanna.
- Ciociu Anno…- odezwały się dwa głosy. – Jakie tam …?
Bajanna uśmiechnęła się.
- No bo widzicie, stolarz przeziębił się przed samą Wigilią . Poszedł do kościoła zbijać żłobek i go przewiało.
Filip i Weronika spojrzeli po sobie z zawodem w oczach.
- No i co z tego ? – zapytał Filip.
- To z tego, że został w domu. I o północy ktoś go obudził wołając , że się pali.
Weronika wzruszyła ramionami.
- Bo się paliło – powiedziała.
Bajanna pokiwała głową.
- No tak, tylko, że stolarz wyraźnie widział pręgowanego kota. I to kot go obudził. Wskoczył do izby i zawołał, że się pali…A stolarz tak się przestraszył, że ubrał się i wybiegł na podwórze.
- Przecież to była Wigilia – podsumowała, dzwoniąc kolczykami Pacynka.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Wto sty 15, 2008 18:17

Dziękujemy za dzisiejszy odcinek :1luvu:

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto sty 15, 2008 19:14

Zgadywajka - kto wyniósl kota z pożaru ??? ;)
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Wto sty 15, 2008 19:40

Przypuszczam że ten tajemniczy Ktoś sporo wydaje na rękawiczki jak chce incognito zachować :)

myshka

 
Posty: 2706
Od: Wto wrz 11, 2007 21:24
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto sty 15, 2008 20:15

myshka pisze:Przypuszczam że ten tajemniczy Ktoś sporo wydaje na rękawiczki jak chce incognito zachować :)

Hihi, pomyślałam dokładnie to co Myshka! I na czapki!

Ania z Poznania

 
Posty: 3378
Od: Śro gru 17, 2003 15:25
Lokalizacja: Poznań

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 968 gości