Dzieci w domu
Podróż była długa i męcząca dla nas wszystkich. Koty były grzeczne, tylko Cardiamid i Shibasek całą drogę porozumiewali się ze sobą i aż się dziwię, że nie ochrypli.
Patunia uraczyła nas kupką i siu, oczywiście na raty, ale na to byliśmy przygotowani - akcja przewijanie Zająca w lesie poszła sprawnie.
Koty dyszały, upał był nieziemski, myślałam, że jak dojedziemy do domu pobiegną pić i padną. A one łaziły, łaziły i łaziły. Shibasek hardcorowiec poszedł i walnął się na balkon w pełnym słońcu - opadły mi ręce jak to zobaczyłam.
Na razie mamy "siwy dym". Musimy na nowo nauczyć się żyć z 5 kotami

a one z nami.
W nocy Patunia przytulała się jak szalona. Wtulała się we mnie, lizała po twarzy, mruczała, ocierała. Szok

Chyba mnie kocha
Fotek z podróży nie ma, nie było czasu i sił. A fotki z domu będą jak tylko się ogarniemy.
Fajnie jest mieć znowu rodzinkę w komplecie
