A teraz obrazek z wczoraj. Sonia przywykła już chyba, że po śniadanku zanoszę ją do łazienki, a potem nadchodzi TŻ i zaczynają się tortury

, w każdym bądź razie wieczorem już się nie gniewa i nawet bawi się piłeczką mimo, że Otis leży na moich kolanach, mam wrażenie, że ona go nawet prowokuje, bo podchodzi blisko i sobie siada zamknięta ogonkiem, a on tak by chciał...ale tu Pańcia w gotowości i namolnie głaszcze kotusia

Poza tym jak ucieka pod kanapę, to potem wysuwa sie do połowy, łąpką pac i się chowa, a jak Otis się tam wgramoli to już syczenia nie słyszę

tylko pacanie i ucieczka

Ona przestaje się go bać

bo przestaje na niego syczeć, jak ją gdzieś w kącie zaszachuje to tylko przykuca i czeka na jego ruch...a wieczorem Otis jak zwykle pod kołderką a Sonia chasała po łóżku i nawet po nim chodziła. Wiem, że wiedział, że to ona, bo on przecież śpi jak zając pod miedzą, ale nie wychylił się spod kołdry ani razu, a ona była tak szczęśliwa. Dziś rano też wpadła na chwilę, żeby mnie obudzić jak dawniej, ale go zobaczyła, bo już nie spał i zaraz czmychnęła. No tyle mi to radości i nadziei na dobry koniec daje

i cały czas wierzę, że to dzięki tym kroplom!