Witajcie nasi kochani Goście:)
Jestesmy cali i zdrowi, ale powrót do pracy po urlopie jest nader męczący i wieczorem zbierałam siły na dziś

Oczywiście dziekujemy za walentynki, które dostalismy

MyWas tez kochamy

))))))
Wczoraj z okazji walentynek chłopaki dostały prezent:

dziś skroiłam poduszeczki i będę szyć, żeby w doopki było mięciutko

Po za tym dzisiejszy dzień znów obudzil w Julku waleczne serce, broniące swojej własności. Na zewnątrz zawieja i zamieć, ale musiałam wyjść i oczywiście Juliano ze mną. Nie bardzo mu się aura podobała, jednak wyczuł obcego i dał nura pod wiatę gdzie mamy drewno. A na samej górze siedział sobie kotek, obcy, czarny. Siedział na kokosowej macie, która sobie tam leży ( Było to ulubione siedzisko Tolusia i tak tam zostało do dziś). Juliano tak się zburzył i zjerzył i przegonił biedaka do lasu. Potem wdrapał się na górę, zasiadł na macie i za nic nie chciał zejść. Rozgladał się tylko bacznie dookoła.
A ten kotek, to dzikusek chyba jakiś. Przez te mrozy widywałam go u mnie pod domem, wynosiłam mu miski z jedzeniem, ale jak tylko usłyszał, że otwierają się drzwi, od razu uciekał. Jedzonko zjadał jak nikogo nie widział w pobliżu.
Najbardziej to mnie martwi, że nie wiem czy to czyjś kot, czy dzikus całkowity. Wyglada na zadbanego kotka, sierść ma czarną, grubą, błyszczącą. Ale dlaczego w te mrozy nie siedzi w domu? No i nigdy wczesniej go nie widziałam. Kruczoczarny z białą kamizelką. Ogólnie piekny
jednak ja to czasem ciężko myślę.... Zrobię mu budkę. Mam w piwnicy 4 pudła styropianowe po szczepionkach, może się zadomowi? Tylko nie wiem co na to powie Juliano
Więc na razie spadam. Idę robić budkę, potem będę szyć podusie, smażyć chrust... Mam nadzieję, że zdążę
