Opowiem wam coś. Wczoraj byłam pierwszy dzien w pierwszej pracy w życiu

dałam radę ze szpitalnym szaleństwem
Jak wracalam to sie cieszylam ze wszystko ok poszło i nikt na mnie nie nawrzrszczal i nie powiedział mi ze jestem beznadziejna

Jednak w połowie drogi do domu na dwupasmowce mój autobus sie zatrzymał a ja zobaczyłam tira który stoi tak ze blokuje jeden pas. Zaraz zrobił sie korek a ja obok tira zobaczyłam ze " coś " leży w bezruchu... Chwile potem ludzie zaczęli wybierać z aut i zdałam sobie sprawę ze to coś to człowiek... Patrząc tempo na leżące ciało pomyślałam ze patrze na wypadek śmiertelny który miał miejsce 3 samochody przede mną, bo nawet karetki na sygnale nie było słychać... Czułam sie jak w strefie mroku przez chwile...
Pomyślałam ze długo jeszcze będę musiała patrzeć na ten obrazek ale osobowka blokujaca jeden z pasów odjechala i autobus ruszył... Przejeżdżał tuż obok ofiary, która ku mojemu zadowoleniu i zdziwieniu jednocześnie, żyła.
Jedna z osób udzielających pierwszej pomocy gola ręka tamowala krwawienie z głowy potraconego... Bardzo bardzo szlachetne ale i nierozwazne... Pomyślałam o HIV i WZW C...
Muszę wreszcie wsadzić rękawiczki jednorazowe do torebki... Bo nigdy nic nie wiadomo
Wy tez miejcie je przy sobie!
I powiedzie mi co ludzie maja w głowie zeby wieczorem, w deszczu i ciemnym ubraniu przechodzić przez dwupasmowke w miejscu gdzie ruch jest spory i nie ma pasów dla pieszych...
A w domu Bilon na dokładkę puścił 3 pawie.
Jednak ogólnie dzien był całkiem udany bo z happy endem.