Cosia,Czitka,Balbi,Mić-wakacje. Brak wakacji.

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon paź 06, 2008 17:31

A Mić się szwęda :(
Zmężniał, nabrał sił, przytył, łapy grube, ogon już nie taki cieniutki, no i wrócił do swoich spacerów. Coraz dłużej go nie ma, coraz mniej czasu spędza w ogrodzie.
Znika przed południem z pełnym brzusiem i już nie przesypia dni w komórce sąsiadki za murkiem, chodzi gdzieś dalej.
Ale wraca wieczorem, najdalej o ósmej jest w domu, zje coś grzecznie, coś opowie i rozgląda się za pościelonym łóżkiem.
Czyli mamy sytuację odwrotną, niż przed kastracją. Przedtem znikał na całe noce, pojawiał się tylko głodny rano, znikał, głodny wieczorem, znikał.
Może poznał przyjaciół? Albo jakąś śliczną koteczkę?
Nie wiem.
Nie zatrzymam go, Mić ma wiatr w futrze i tak mu zostało.
Nie zabezpieczę już w żaden dodatkowy sposób ogrodu przeciwmiciowo.
Ma tu dom, pełną miskę i opiekę weterynaryjną, jeżeli, odpukać 100 razy, zajdzie taka potrzeba.
Powinien niebawem się pojawić... :(
Obrazek
Obrazek

czitka

Avatar użytkownika
 
Posty: 19120
Od: Sob lut 12, 2005 10:03
Lokalizacja: wrocław

Post » Pon paź 06, 2008 18:57

Mić jest mistrzem w pokazywaniu brzuszka :)

Wojtek

 
Posty: 27840
Od: Śro wrz 03, 2003 3:43
Lokalizacja: Warszawa - Birmanowo

Post » Pon paź 06, 2008 19:43

Może jak będzie zima mróz ten miciowy szwendak wyłączy?

Moje grzdyle na działce godzinami po krzakach latają i owszem, ale na drzemeczkę regeneracyjną włażą do domu i zakopują się w piernaty. :roll:
Obrazek

redaf

 
Posty: 15601
Od: Śro sty 25, 2006 21:32
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon paź 06, 2008 20:38

Na wychodzącego kota nie ma sposobu.
One tak muszą i już.
Teraz trochę mniej, bo jednak juz zimno się robi,
zima niedługo,będą grzac dupki w domu :lol:

progect

 
Posty: 5771
Od: Nie lis 28, 2004 21:36
Lokalizacja: Kraków Bronowice teraz już Smardzowice

Post » Pon paź 06, 2008 20:46

Mić jest piękny!

ewung

 
Posty: 9961
Od: Pon lis 13, 2006 13:04
Lokalizacja: Usa

Post » Pon paź 06, 2008 22:08

Najważniejsze, że na noc wraca. Znaczy, że nie zdradza 8) :D . Chyba :roll: ...
Marcelibu
 

Post » Śro paź 08, 2008 20:08

A ja dzisiaj zamknęłam koty (żeby było o kotach) i myk do lasu :P
To jest urobek dwugodzinny, pięknie w lesie!
Obrazek
Mnóstwo malutkich podgrzybków, takich, że szkoda zbierać, za kilka dni jak toto wyrośnie, to dopiero będzie zabawa :D
Tu moje grzybki rozsypane na gazecie, mam nadzieję, że wszystkie jadalne...
Obrazek
A znacie to 8) ?
http://www.grzyby.pl/wystepowanie.htm
:ryk:
Obrazek

czitka

Avatar użytkownika
 
Posty: 19120
Od: Sob lut 12, 2005 10:03
Lokalizacja: wrocław

Post » Czw paź 09, 2008 7:33

Koty zainteresowały się grzybami?

Wojtek

 
Posty: 27840
Od: Śro wrz 03, 2003 3:43
Lokalizacja: Warszawa - Birmanowo

Post » Czw paź 09, 2008 8:06

Nie, miały raczej kompletnie w nosie, obwąchały wiaderko, asystowały chwilę przy czyszczeniu grzybków w ogrodzie, a potem zwiały z domu, nie lubią chyba zapchu octu :roll:
Natomiast w związku z zapytaniem Wojtka, przypomniała mi się koteczka koleżanki, o której piszę w książce.
Znalazłyśmy ją w lesie, koło Oleśnicy, maleńka, może trzymiesięczna, zapłakana chudzinka, z głodu jadła w lesie grzyby.... :( Dzisiaj ma 11 lat i wspaniały domek :P
A u nas dzisiaj za oknem mleko. W ten mglisty poranek Balbinia zanurzyła się w ogrodzie o 5.27, Miciu o szóstej, Cośka teraz, a Tuta siedzi w drzwiach tarasowych i ma takie oczy 8O
Nie wychodzi, mgła to buuuu.....
Teraz powolutku osiada, wyglądam co jakiś czas i widzę wystające z mleka ogony, dwa pręgowane i jeden czarny.
I ciągle, nieustająco myślę o Melli, koteczce, która jest pod opieką Fredzioliny na lubińskich działkach, a raczej w maleńkiej łazience o powierzchni półtora metra kwadratowego. Siedzi tam już trzy miesiące :cry: :cry: :cry: Śliczna, miziasta, bez szans i nadziei na ciepłe kolana :(
Nikt nie chce dziesięcioletniej kotki :cry:
W altanie zimno, Jadzia zagląda do niej raz dziennie, i ona tam sama, tyle dni, tyle nocy, i czeka na tę jedną wizytę i z rąk nie schodzi :cry: :cry: :cry:
Obrazek

czitka

Avatar użytkownika
 
Posty: 19120
Od: Sob lut 12, 2005 10:03
Lokalizacja: wrocław

Post » Pon paź 13, 2008 16:07

Właściwie, to nie dzieje się nic godnego opisania, to i się nie odzywamy.
Dzisiaj rano powitała mnie Balbunia z sikorką w pyszczku, upolowała ją pewnie bardzo wcześnie i rano, ale do ósmej musiała poczekać na otworzenie drzwi do domu i w końcu bardzo dumna złożyła mi ją u stóp. I jak na taką krzyczeć?
Zaraz, może wyjaśnię. Koty śpią w domu, tyle, że Balbisia wychodzi koło szóstej. Tak długo drze mordkę, aż ktoś w końcu wstanie i jej otworzy.
Jak już się ewentualnie przyśnie, to łapę w oko zaczyna pakować Micio, mrucząc oczywiście przy tym prosząco, więc ponowne wstawanie. Chwila snu i zaczyna Cosia, bo Cosia też, Cosia też....
Jedynie Tuta przewraca się w koszyczku na drugi bok, czasem coś zamamrocze pod nosem, że dlaczego jakieś otwierania, zamykania, wychodzenia i że w ogóle ona chce spać i sobie nie życzy :evil:
Ale miałam o czymś innym. O tym, jak koty uczą sie od siebie wzajemnych zachowań. Teraz to ja mam materiał porównawczy!
I tak: nikt mnie nie zaczepiał wcześniej łapką, zaczęła Cośka, bo Cośka jest durnowata i posługuje się rękoma. Po kilku miesiącach obserwacji zwyczaj przejęła Balbusia. Głodna Cosia, lub chcąca coś Cosia, wywraca się nagle na trupa i leży całkiem nieżywa. Tylko główkę od czasu do czasu podniesie, żeby sprawdzić, czy jej umarnięcie na coś się zdało.
Zwyczaj "bęc na trupa" przejął od Cosi Micio.
Miciu przejął też od Cosi zwyczaj bębnienia w puszkę z chrup chrup.
Przedtem nie walił.
Czitusia nie przejęła od nikogo nic, bo ona jest Królową i w ogóle jest ponad.
Cosia od Balbisi nauczyła się wywracać miseczkę pustą dnem do góry.
I tak dalej....
Zastanawiam się właśnie, czego ja się nauczyłam od kotów :roll:
Obrazek

czitka

Avatar użytkownika
 
Posty: 19120
Od: Sob lut 12, 2005 10:03
Lokalizacja: wrocław

Post » Pon paź 13, 2008 17:11

czitka pisze:(...)
Zastanawiam się właśnie, czego ja się nauczyłam od kotów :roll:

Właśnie, czego?

Wojtek

 
Posty: 27840
Od: Śro wrz 03, 2003 3:43
Lokalizacja: Warszawa - Birmanowo

Post » Pon paź 13, 2008 18:37

Wojtek pisze:
czitka pisze:(...)
Zastanawiam się właśnie, czego ja się nauczyłam od kotów :roll:

Właśnie, czego?


W s z y s t k i e g o !!!!!!!!!
Kochana , jesteś najlepiej wytresowanym stworzeniem pod tym adresem :twisted:
Obrazek

Hipcia

Avatar użytkownika
 
Posty: 3179
Od: Czw lut 02, 2006 20:28
Lokalizacja: Bytom

Post » Pon paź 13, 2008 20:00

yyyyyy....... :roll: :(
Obrazek

czitka

Avatar użytkownika
 
Posty: 19120
Od: Sob lut 12, 2005 10:03
Lokalizacja: wrocław

Post » Wto paź 14, 2008 8:27

Sprawę przemyślałam w nocy. Hipcia ma rację :(
Ale też i coś mi się wyjaśniło. To coś, to czerwone punkciki na twarzy, cztery, które pojawiły sie przedwczoraj 8O takie, co to nic nie znaczą, ale mogą znaczyć wszystko :roll:
Wstępnie wróciła wizja zarazy tureckiej, którą przeżyłyśmy z koleżanką Bungo rok temu.
A był to wyjazd wielce ryzykowny, albowiem znałyśmy się jedynie z jakiegoś kociego forum :wink: No i nagle zapadła decyzja, że sobie polecimy razem do Turcji i zamkniemy się na dwa tygodnie w jednym pokoju. Po Basię stawiłam się na dworcu PKP z rozpoznawczą wielką , jak kapusta, sztuczną różą w ręce, a ona miała mieć na głowie kapelusz 8)
O ile ja miałam różę w ręce, o tyle Bungo gotowa nie była i nikt w kapeluszu nie wysiadł. I nagle patrzę, że jakaś wysoka blondynka odstawiwszy bagaż, wciska na peronie na głowę coś dużego, co w czasach PRL-u nazywało się kurortnaja szliapa.
Samolot był dwie godziny później.
To teraz przejdę do pryszczy. Mniej więcej dnia siódmego, gdy miałyśmy już pięknie opalone oblicza, Bungo udała się do łazienki , była tam długo i coś liczyła. Był to pojaw czerwonych punkcików na twarzy, takich malutkich, w ilości kilkanaście. W następnych dniach wychodziły jak grzyby po deszczu, więcej i więcej, te wcześniejsze się powiększały, lekko ropiały i rozlewały, a nowe wciąż wyskakiwały. Dramat :roll:
Pocieszałam Bungo jak mogłam, bacznie obserwując oblicze własne, ale nic. I strasznie mi Jej żal było, że wróci wprawdzie młoda, ale jakby mniej piękna.
Cztery dni przed powrotem zauważyłam u siebie pierwsze cztery....Następnego dnia rano było już siedemnaście....
Resztę możecie sobie wyobrazić. Z lotniska we Wrocławiu pojechałyśmy prosto do apteki, włożyłyśmy nocą pani magister głowę przez okienko, aż się cofnęła :twisted:
Jakoś minęło, ale nie tak szybko.
I przedwczoraj u mnie te kropki znowu......
Dzisiaj wiem. To Mić :evil:
On mnie łapą w nocy dopieszcza i nie zawsze pazurki schowa, a ma długie i ostre :twisted:
No, nie trzeba lecieć do Turcji, wystarczy mieć szkolone koty, to znaczy może dać się wyszkolić.... :evil:
Obrazek

czitka

Avatar użytkownika
 
Posty: 19120
Od: Sob lut 12, 2005 10:03
Lokalizacja: wrocław

Post » Wto paź 14, 2008 8:43

To chyba jednak było źle postawione pytanie :wink:
Moim zdaniem powinno brzmieć:
Czego się nauczyłam dla kotów? 8)
To tylko ja,
Tż Gretty
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 398 gości