alysia pisze:marcjannakape pisze:Fruzia['] to była Wielka Kocica.
Nazwalam ja kiedys tulinka - nie wiem dlaczego. Teraz wiem, ze to imie do niej by nie pasowalo. Fruzia to byl po prostu twardziel, postanowila, ze bedzie zyc i dopiela swego. Dr. Madejski nazywal ja zolza. Klócila sie o swoje, zaden mieczak. Kot z charakterem, jakich malo. Cudowny kot jednym slowem. Nie dziwie sie wcale, ze zbierala tyle komplementow - gdziekolwiek sie nie pojawila. Nie wiem dlaczego.. tyle kotkow z tego forum odeszlo. Fruzinka byla jednak w jakis sposob wyjatkowa, na pewno nie przez kalectwo. Jeszcze raz - bardzo wyjatkowy kot.
[*]
 
Wszystko to prawda. Fruzia była twarda i nie dawała sobie w kaszę dmuchać. Jak trzeba było to pacnęła jakieś futro, które chciało zająć jej ulubiony fotel, albo ją goniło łapiąc za ogon. Nie znosiła czynności związanych z higieną, przez co Sławek nie raz miał podrapane ręce i nogi (moja kochana Diablica 

, tak mi jej brakuje 

). Dla mnie jednak zawsze była łagodna jak baranek, kochała mnie bezgraniczną miłością, a ja równie mocno kochałam ją. Potrafiła kilka godzin wpatrywać się we mnie, jak w obrazek, jakby mogła, to wtopiłaby się we mnie całym chudym ciałkiem. Przytulałam ją ze wszystkich sił, a ona zadowolona przeciągała się i zasypiała przy mnie. Zasuwała za mną wszędzie, tylko nie do łazienki, bo łazienka była be, tam trzeba było się kąpać i przewijać... 
Fruziu najdroższa, kochałam Cię, kocham i zawsze będę Cię kochać... Byłaś dla mnie wielkim skarbem i tylko my dwie wiemy, jak byłyśmy sobie bliskie. Na zawsze pozostaniesz w moim sercu... Nic i nikt mi Ciebie nie zastąpi...
Dziękuję Wszystkim za ciepłe słowa, myślę, że Frunik wie, jak wiele osób ją kochało i o niej pamiętało...