» Śro cze 10, 2015 9:09
Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian
Orbiś ma dzisiaj 37, 8' C, czyli póki co, nie ma gorączki. Od 20 kwietnia, kiedy to przywiozłam Florcię, kocurek mój stracił na wadze kilogram. To bardzo dużo. Wczoraj wieczorem ważył tylko 6, 04 kg. Mniej je, mniej się bawi. Nie wiem, co mu jest. Na początku był zestresowany, ale przecież teraz bardzo się z Florcią zaprzyjaźnił. Śpią razem, myją jedno drugie, widać, że się akcentują i lubią. Chociaż wczoraj, jak wróciliśmy od weta kicia nasyczała na Orbinia, bo pachniał lecznicą. Ale dzisiaj relacje wróciły do normy. Zastanawiam się, co to za paskudztwo mogło się w moim kocie uaktywnić? Martwię się o niego. Mój delikatny miś znów jest chory. Wetka zaleciła izolację pozostałych kotów, tyle, że to po pierwsze jest trudne do realizacji, a po drugie, z pewnością reszta już się dawno poczęstowała Orbisiową infekcją. Florcia kicha od czasu do czasu, ale nie gorączkuje, Gustawek podobnie. Dziś rano miał 38,3'C, czyli w normie. W przypadku tej dwójki na szczęście nie ma tragedii. Bawią się i mają dobry apetyt, szczególnie Florcia. Aż się sama dziwię, gdzie w tym małym brzuszku mieści się jedzenie, które ona w siebie wciska? Grunt, że chętnie je i rośnie. Dzisiaj rano od kociego berka aż cała podłoga się trzęsła, tupały te puchate stópki, jak stado źrebaków. Odgłosy też nieco podobne były. Orbinio nie chciał się przyłączyć. Jest troszkę osowiały. Przyszedł na kolana, przytulił się i drżał.
Nie wiem skąd on wie, co ja w danej chwili myślę. Bo nie mam żadnych wątpliwości, że wie to doskonale. Dzisiaj rano byliśmy w kuchni. Przypomniało mi się, że powinnam podać Orbisiowi Immunodol w tabletce, bo wetka zaleciła dawkowanie dwa razy dziennie dla dużych i jeden raz dziennie dla kociaka. W tym momencie Orbiś na mnie popatrzył... i w nogi. Zwiał przed tabletką, chociaż ja nie zrobiłam jeszcze żadnego ruchu, nie sięgnęłam po opakowanie, tylko o tym pomyślałam. Więc pobawił się jednak odrobinkę w ganianego. Ze mną.
Nie mam pojęcia, jak doczyścić Florciowe futro, po tym, jak Zosia zmoczyła jej stópki i brzuszek, a kocica uciekła do kuwety. Jeszcze z futerka na brzuszku żwirek dał się wykruszyć, najgorzej jest ze stópkami. Ziarenka poprzyklejały się do długiej sierści między paluszkami, tworząc zbitą skorupę. Właściwie należałoby małą porządnie wykąpać, ale jest zimno, ona trochę kicha i boję się, że po kąpieli Florcia mi się zupełnie rozłoży. Zaraz spróbuję umyć jej same nóżki. Pewnie wrzasku będzie, co niemiara, ale nie ma innej rady.