trochę za wcześnie się ucieszyłam tym powrotem do formy bo ledwo napisałam a zmógł mnie straszny ból brzucha, niestety ta chemia strasznie uszkadza cały układ pokarmowy - zazwyczaj na te bóle pomaga morfina i mnie także pomagała do czasu, aż nie zaczęłam mieć po niej sennych koszmarów, tak realnych, że po prostu poprosiłam doktora o odstawienie jej, czego skutkiem były 2 dni męki. Od wczoraj jest o wiele lepiej, wciąż żołądek się buntuje, wciąż jelita są bardzo biedne, wciąż biegunki ale przynajmniej śpię.
Siły wracają, bardzo po malutku ale wracają - wciąż ogromnym wysiłkiem sa codzienne czynności ale je robię - np. takie umycie się pod prysznicem i wtarcie balsamu w ciało to jest normalnie wyczyn prawie nadludzki - ale robię i dzięki temu skóra już zaczęła się goić. Wciąż głównie leżę i śpię, ale już np. częściej czytam i oglądam tv. Komputer wciąż dla mnie mało osiągalny bo do łóżka nie wezmę a siedzieć przy oknie nie mam siły zbyt długo. Najgorszy jest brak apetytu - wciąż zmuszam się do jedzenia - jem tylko i wyłącznie z rozsądku - każdy zbliżający się posiłek to mordęga i po prostu go zaliczam
Najważniejsze jest jednak to, że mój szpik podjął pracę i w związku z tym bardzo prawdopodobnym jest to, ze poniedziałek wrócę do domu!!!