Cieszę się, że lektura się spodobała
Tygryski też witają głośno mrucząc i domagając się mizianek
Przy okazji trochę nowości, co to się u nas ostatnio dzieje...

- uprzedzam, trochę przydługawe, ale w "szczęśliwych, prawie bezproblemowych kocich domach" (a za taki uważam swój

) też się trochę dzieje
Pomijając fakt, że nie mogę znaleźć akumulatorków do aparatu, żeby zrobić nowe zdjęcia, ale w weekend nadrobię
Natalia zdziecinniała przy chłopakach, gonią się, biją, bawią piłeczką, i wiele tym podobnych, czasem śpią razem (ostatnio jak przyszłam, to Beeju spał z główką na Natalii

)
Czasem się myją, tzn chłopaki myją Natalię, ona ich jeszcze nie - chyba nigdy nie próbowała myć innego kota
Oczywiście koty doskonale się od siebie uczą, zwłaszcza jeśli jest to coś, czego nie wolno...
Chłopaki do niedawna nie wchodziły w ogóle na blat kuchenny, a teraz, jak przygotowuję coś do jedzenia, to mam trzy koty do zdejmowania...

Ogólnie jest zabawnie
Czuję się, jakbym miała małe dzieci w domu... Jak chcą jeść to miauczą (nawet jak suche w misce, ale chciałyby co innego

), jak chcą, żeby się nimi zająć, to głośne miaaaauuuuuuuu... przychodzi np, siada na półce i się drze...

- trzeba zdjąć, wziąć na ręce i wymiziać, oczywiście w trakcie czynności to samo robi drugi, wtedy trzeba z kotem na ręce wstać, zdjąć drugiego (jeszcze jestem w stanie, ciekawe jak długo....i ciekawe jak będzie wyglądać następna wizyta u weta, bo coś czuję, że będzie
ciężka...

) , i miziać oba na dwie ręce
Ostatnio jak wróciłam do domu, to nawet Natalia głośno dopominała się mizianek (co u niej jest dość zaskakujące, przychodzi żeby pogłaskać, ale nigdy wcześniej nie "mówiła tego głośno"
(Oczywiście rano mam stereo, i nim pozwolą mi wstać z łóżka trzeba wymiziać oby dwa..

)
Cokolwiek chcą, to głośno manifestują swoje potrzeby, oczy trzeba mieć w koło głowy, bo dość często coś próbują zmajstrować: przewracają suszarkę, zdejmują z niej ubrania, ostatnio bawiły się ściągniętą z suszarki moją białą rękawiczką, próbują dobierać mi się do szklarni (mam
malutką "szklarnię" na parapecie - szczypiorek, koperek, bazylia, trawka dla kotów aż podrośnie, za jakiś czas może jeszcze coś dosieję - jest coś świeżego zielonego, a kociaste nie zjadają

- oczywiście przez szybkę próbowały

), wczoraj przewróciły miotłę, którą nieopatrznie zostawiłam w pokoju - przewróciły ją tak, że zablokowała drzwi... przez pół godziny się włamywałam wkładając pod drzwi coś, co ją przesunie i odblokuje.. (tak, wiem, to przecież moja wina - mogłam jej tam nie zostawiać... ), i wiele tym podobnych
Od niedawna chłopaki trochę mniej jedzą - chyba kończą okres intensywnego wzrostu
(a może to dlatego, że nie mam czasu gotować "mieszanek" z dodatkiem ryżu, warzyw, itp, i dostają samo mięso... gotowanego kurczaka/sparzonego kurczaka/sparzoną wołowinkę.. jedzą tego mało, niecałe 100g na dzień "na głowę"), ale spadło mi zużycie suchego - na 3 kotki puszka starczy na jakieś 3 dni (na jeden dzień poszło 1/3), ale konkrety będę znała jak zjedzą kilka puszek.
Jedynie Natalia je mało - trochę suchego (nie jestem w stanie stwierdzić ile, mniej niż chłopaki.. może kiedyś jakoś to zmierzę, ale musiałabym je odizolować, bo jakoś z cudzej miski zawsze lepiej smakuje...) - na moje oko ~50g, ale to tak bardzo "na oko", i jakieś 50g mięska, i trochę "łakoci", choć nadal nie bardzo chce "kociego" jedzenia
Cała trójka pozdrawia wszystkich czytających

(i przepraszam za ten trochę przydługi wywód...)
I zapraszamy ponownie
(mam też nieśmiałą prośbę do czytających, żeby czasem coś pisali, bo miewam wątpliwości, czy ktokolwiek to czyta...
)