Myszy, ryjówki i inne gryzonie zaczynają ciągnąć w kierunku domostw. Femcia ma używanie. Dzisiaj siedziała prawie 5 godzin w jednym miejscu pół metra za ogrodzeniem działki, w krzaczorach. Czekała. Bez jedzenia i bez picia.
A ja się pytam:
czym ona chciała tę myszkę zagryźć?

Na wszelki wypadek znowu dostała obrożę z dzwoneczkiem.
Po powrocie do domu zeżarła:
10 dag kurzego cycka
saszetkę animondy,
sos z saszetki whiskasa
czekam w napięciu, kiedy usłyszę charakterystyczne dźwięki sygnalizujące pawia
Ja natomiast dzisiaj z wdziękiem ganiałam po ulicy za papierkiem
Wysiadłam albowiem z samochodu z dwoma paragonami i papierową serwetką w dłoni. Rzeczona makulatura miała wylądować w najbliższym koszu na śmieci. Ale na samiuteńkim środku ulicy, przez którą przechodziłam, jeden paragon mi wyleciał. Chciałam się schylić, żeby podnieść, jak dobry obywatel. Ale nadjechał samochód, więc zlazłam z jezdni. Papierek pofrunął 2 metry dalej. Ruszyłam za nim, bo ciągle czułam się dobrym obywatelem.
Ale nadjechał drugi samochód. Papierek odfrunął znowu jakieś 3-4 metry. Pogoniłam za nim, ale gdyby nadjechał trzeci samochód, obawiam się, że moja obywatelskość by tego nie wytrzymała.