Jego Wysokość Mieczysław I Bez Dywanu

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob sty 24, 2015 9:47 Re: Jego Wysokość Mieczysław I Bez Dywanu

Odc VII Miłe złego początki, lecz koniec żałosny

Zdjęcie kołnierza zostało starannie uczczone Piccolo i niestety, na wiele się to nie zdało. Wczoraj znowu przestał sikać, a jak już sikał to krwią i to taką... galaretowatą strasznie. Po pracy oczywiście hajda do weterynarza. Wstyd przyznać, ale trochę się tam rozkleiłam, bo już mi sił brakło. Zwłaszcza jak ten chirurg, który mi go operował, zapytał (według mnie nieco bezradnie, ale ja już jestem przeczulona. ciężko mi się zresztą dziwić) najstarszego weterynarza że "i co z tym kotem robimy?". Wprost wypaliłam, że jak ma się tak męczyć co chwila to może dajmy mu już odejść (kurcze, ale takie rzeczy się ciężko mówi...) ale wet mi powiedział, że jak będzie trzeba uśpić to on mi powie, a teraz to jest kwestia tego że za mocno sobie ten zadek rozlizał i stąd problem. Przy okazji oględzin i tak dalej znaleziono kolejną porcję kamieni, na litość, skąd one się tak co chwila biorą :( Z głupiego jasia budził się strasznie długo, a jak się obudził poszedł do kuchni i tam na kafelkach siedzi cały czas. I teraz będzie siedział w kołnierzu znowu nie wiadomo ile, w piątek jedziemy na kontrolę i ewentualnie drugą convenię. Ech...
Każdemu, kto bierze zwierzaka, się mówi że musi być przygotowany na to że zwierzę może rozrabiać czy chorować. Pal licho przygotowanie finansowe, pieniądze to rzecz niestała i nie ma co się przywiązywać, ale odkrywam, że można być ultrauświadomionym, a i tak nie da się psychicznie przygotować na takie atrakcje.
I oby teraz już było dobrze...

Altaria

 
Posty: 36
Od: Śro kwi 23, 2014 11:18

Post » Wto sty 27, 2015 15:09 Re: Jego Wysokość Mieczysław I Bez Dywanu

Chyba nie jest nawet jakoś bardzo źle. Poza biegunką, która ani dla kota, ani dla mnie, szczególnie przyjemna nie jest, Mieczysław jakoś się trzyma. Rana pierwszy raz mam wrażenie, że nie wygląda bardzo źle. Jest bardzo mała już i nie taka... przerażająca. Teraz dla odmiany mam wrażenie że trochę mu schnie, ale psikam tak ze 3 razy dziennie octaniseptem, jak zalecili i niech się wola nieba dzieje, bardziej i tak mi nie da zadka dotknąć. Kołnierz utrudnia Mieciowi życie - ma problem ze wskakiwaniem na cokolwiek, wchodzeniem do kuwety, jedzeniem, większość czasu spędza więc wyłożony na moich kolanach (opcjonalnie kanapie) i spaniu. W czwartek po południu jedziemy na kontrolę i drugą dawkę Convenii (o ile uznają, że jest taka potrzeba). I w sumie może się mylę, ale chyba nie jest źle... :)

Altaria

 
Posty: 36
Od: Śro kwi 23, 2014 11:18

Post » Wto sty 27, 2015 15:18 Re: Jego Wysokość Mieczysław I Bez Dywanu

Altaria pisze:I w sumie może się mylę, ale chyba nie jest źle... :)

Przy tak kochającej i troskliwej Dużej nie mogło być inaczej!
:D :ok:
"...nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem!"

http://diakrytyczne.pl/

dzika ruta

Avatar użytkownika
 
Posty: 1971
Od: Pon mar 17, 2014 12:03

Post » Czw lut 05, 2015 10:33 Re: Jego Wysokość Mieczysław I Bez Dywanu

Dzięki Ci Ruto, ale ciągle mam wrażenie, że jeśli kot się zaprze, to najlepsza opieka nic nie pomoże.
W czwartek poprzedni byłam na kontroli, kołnierz można zdjąć, rana się pięknie zagoiła, nowa cewka nie zarosła skórą, więc technicznie wszystko jest ok, nie było też potrzeby szprycowania go drugą convenią. Ale że męczy biegunka, to kupę do badań przynieść jeszcze. Pojechaliśmy do domu, zdjęłam Mieciowi kołnierz i miałam najszczęśliwszego kota a świecie - w końcu mógł się polizać :D W sobotę to nawet kupsko było takie jak trzeba. przez co znowu pochwaliłam dzień przed zachodem słońca i w niedzielę zadzwoniłam z pracy do weta, żeby mu to powiedzieć. I, jakże by inaczej, jak wróciłam z pracy to znowu czekała na mnie bida w kuwecie ;/
I wytrzymałam do wtorku. We wtorek jak wróciłam z pracy to Mietek akurat był w kuwecie i aż słyszałam to bulgotanie ;/ Znów zadzwoniłam do weta, który akurat miał dzwonić do mnie - drożdżaki w badanej próbce. Pojechałam po receptę na nystatynę, przy okazji pożaliłam się na nikłą ilość moczu w kuwecie, ale ustaliliśmy że to prawdopodobnie od biegunki, bo kot zachowuje się zupełnie normalnie.
I teraz tak. Póki co nie ma biegunki, bo ostatnia kupa w kuwecie pojawiła się przedwczoraj. a technicznie jak nie ma żadnej kupy, to i nie ma biegunki :D Za to znalazłam nam nowy problem - jak wychodził po sikaniu z kuwety to kropelka mu jeszcze skapnęła na podłogę - ja patrzę, a ta skubana kropelka jest czerwonawa. Zadzwoniłam do weta, mówił, że jeśli dziś tez to zaobserwuję, to przyjść z kotem. A jako że Mietek nie do końca sobie radzi z nową cewką, umieszczoną w innym miejscu niż naturalna, to jak siurnie to mocz wylatuje poza kuwetę (krytą :D), z tego też powodu pod kuwetą leży podkład higieniczny. Podniosłam go, obejrzałam, a tam widać, że plama moczu jest od dołu krwią podbiegnięta ;/ Położyłam nowy, żeby mieć lepszą możliwość oceny, ale skubany tym razem zmieścił się w kuwecie :D Niestety, znowu zostawił kropelkę i znowu różową, więc dziś jedziemy się badać.
Ale zachowuje się tak cudownie normalnie... Bawi się wszystkim co ma rozrzucone po podłodze, zapamiętale drapie drapak, wyleguje długie godziny na parapecie, a na dobranoc przychodzi pomruczeć mi do ucha. Jak normalny, zdrowy kot.

Altaria

 
Posty: 36
Od: Śro kwi 23, 2014 11:18

Post » Pt lut 06, 2015 11:18 Re: Jego Wysokość Mieczysław I Bez Dywanu

:201461 Dużo głasków dla Mieczysława - przystojniaka! Zdrowiej i nie martw swojej Dużej :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:

MiśBaloo

 
Posty: 221
Od: Wto cze 10, 2008 11:18
Lokalizacja: Woj. łódzkie

Post » Sob lut 07, 2015 14:04 Re: Jego Wysokość Mieczysław I Bez Dywanu

:ok: :ok:
:ok: :ok:
Dorota, Mru(czek), Chipolit, Norka, O'Gon (Burak); Balbina, Tygrysiunia, Bolek i Coco za TM

Dorota

 
Posty: 67146
Od: Pon maja 20, 2002 13:49
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Nie cze 07, 2015 20:13 Re: Jego Wysokość Mieczysław I Bez Dywanu

Odcinek VIII Jaki tu spokój, na na na

I znowu aktualizowanie stanu życia kota zostało haniebnie zaniedbane. Z koleżanką z pracy śmiałyśmy się nawet że tak to się pisać nie chce, ale jak trwoga to na Miau.
Tym razem, na szczęście, trwogi nie ma. Wręcz przeciwnie, jest idealny spokój i harmonia. Mieczysław ozdrowiał jeszcze w lutym i od tego czasu kocie życie płynie sielankowo i spokojnie. Co prawda zdarza mu się sikać kamieniami (omal nie zeszłam na zawał jak po wyjściu z kuwety do futerka przyczepił mu się kamyk wielkości coś około trzech główek od szpilki, nie wiem jakim cudem udało mu się to przepchnąć przez cewkę), ale póki się nie zatyka to już nie panikuję ani nawet się nie przejmuję.
Nie da się jednak ukryć że całe to chorowanie i operowanie coś w nim zmieniło. Mieczysław stał się dużo większym miziakiem niż był kiedyś - ciągle szuka możliwości żeby się przytulić, obowiązkowo musi spać też u mnie w łóżku, znacznie częściej niż kiedyś za mną łazi, a jak wróciłam z weekendu poza domem to mało mnie swoją miłością nie zamruczał na amen (a podobno to kota można zagłaskać... :D). Innymi słowy bardzo stracił na swojej niezależności.
I dużo więcej się bawi :) Moja kochana kocia dziadyga dostaje totalnego szału na widok zwykłej, sizalowej myszki, o bardziej wyszukanych zabawkach nie wspominając. Szalenie to urocze :)
I tak nam to ludzko-kocie życie spokojnie i sielankowo płynie :)

I na koniec kilka zdjęć :)

Klasycznie, leżenie na blacie musi być ;)
Obrazek

I na cudownym naparapetniczku, który kot absolutnie pokochał :)
Obrazek

A tą pozycją i mordką rozłożył mnie na łopatki :)
Obrazek

Wydaje mi się, że on trochę nudny z tym leżeniem jest... :D
Obrazek

A to było o tyle ciekawe, ze z godzinę leżał z tak wyciągniętymi łapami, popatrując, czy cały czas się na niego patrzę. I wale nie uważam, żeby to była zmarnowana godzina :D
Obrazek

Uwielbiam takiego tajemniczego, przyspanego Mieczysława :)
Obrazek

I znowu parapet, i kot taki zmęczony :)
Obrazek

Mieczysław nienawidzi być czymkolwiek przykryty (kartonów też, skubany, nie lubi) a szczytem jego lenistwa jest leżenie tak, jak go zostawiłam
Obrazek

I jak wyżej - błogie lenistwo :)
Obrazek


Postaram się pisać częściej, chociaż kierowana doświadczeniem wiem, ze różnie z tym bywa, a tymczasem dziękujemy z Mieczysławem za odwiedziny :)

Altaria

 
Posty: 36
Od: Śro kwi 23, 2014 11:18

Post » Nie cze 07, 2015 20:15 Re: Jego Wysokość Mieczysław I Bez Dywanu

Super! :D :ok:
Dorota, Mru(czek), Chipolit, Norka, O'Gon (Burak); Balbina, Tygrysiunia, Bolek i Coco za TM

Dorota

 
Posty: 67146
Od: Pon maja 20, 2002 13:49
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Nie cze 07, 2015 20:17 Re: Jego Wysokość Mieczysław I Bez Dywanu

Aczkolwiek dostajesz Naganę :wink: za niepisanie przez tak długi czas :wink:
Dorota, Mru(czek), Chipolit, Norka, O'Gon (Burak); Balbina, Tygrysiunia, Bolek i Coco za TM

Dorota

 
Posty: 67146
Od: Pon maja 20, 2002 13:49
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Nie cze 21, 2015 21:52 Re: Jego Wysokość Mieczysław I Bez Dywanu

Doroto, grzecznie i karnie przyjmuję naganę, należy mi się jak jasny gwint. A żeby nie zarobić na kolejną... ;)

Odcinek IX Nowa miłość Mieczysława

Ogólnie życie z Mieczysławem od początku jest niemal czystą i pozbawioną problemów sielanką. Ale, jak wiadomo, w każdej beczce miodu można znaleźć łyżkę dziegciu. Jedną z nielicznych rzeczy związanych z posiadaniem kota, które wybitnie dają mi w kość, jest kuweta. I nawet nie chodzi o to że konkretniejszą potrzebę Mieczysław zwykł załatwiać rano, dokładnie wtedy kiedy jem śniadanie, a kuweta kryta nie zatrzymuje wszystkich zapachów, bo to nie jest aż tak straszne. Ale ten nieszczęsny żwirek!
Zawsze lubiłam chodzić po mieszkaniu na boso. Niestety, posiadanie kota szybko przekonało mnie do grubych skarpet. Abby ograniczyć problem przed kuwetą położyłam cienką wycieraczkę, której bliźniaczka leżała przed drzwiami wejściowymi. Niby nie jest to "profesjonalna" mata kocia, ale Mietek lubił wycierać o nią łapki i problem został bardzo ograniczony. Niestety, najpierw kołnierz (z którym ciężko było manewrować w kuwecie), potem nowa cewka moczowa, która sprawiała kotu spory problem i często jak siurnął, to wylatywało za kuwetę, sprawiły, że zdecydowałam się zamienić wycieraczkę na podkład higieniczny. Z punktu widzenia moczu poza kuwetą rozwiązanie super, ale niestety, żwirek zupełnie na nim nie zostaje. I tak żyliśmy.
Od połowy marca Mietkowi nie zdarzyła się żadna kuwetkowa wpadka, wymyśliłam więc, że czas skończyć z podkładem i kupić wycieraczkę. Będąc na zakupach dopadłam taką śliczną, brązową, idealnie pasującą do korytarza na klatce. Nie wahając się postanowiłam starą spod drzwi położyć pod kuwetą, a nową przed drzwiami. o powrocie do domu na chwilę rzuciłam nową wycieraczkę na podłogę. Efekt...?

Obrazek

Tu warto dodać że legowisko które kiedyś Mietkowi kupiłam i w tamtym miejscu położyłam, mój koci książę olał. Dosłownie. :D
Nie Za każdym razem jak próbowałam zabrać wycieraczkę - kot od razu pojawiał się na niej. Do tej pory nie zdarzało się, żeby nie spał w łóżku/na kanapie, ewentualnie parapecie. Teraz często śpi na wycieraczce. Wyleguje się na niej, bawi, czochra. Cóż... przynajmniej mam tanie legowisko... :D A Miecio kocha swoją wycieraczkę. To i mi pozostaje tylko się cieszyć :)

Obrazek

Obrazek

Altaria

 
Posty: 36
Od: Śro kwi 23, 2014 11:18

Post » Pon cze 22, 2015 7:01 Re: Jego Wysokość Mieczysław I Bez Dywanu

Altaria pisze:Doroto, grzecznie i karnie przyjmuję naganę, należy mi się jak jasny gwint. A żeby nie zarobić na kolejną... ;)
(...)

Miecio kocha swoją wycieraczkę. To i mi pozostaje tylko się cieszyć :)



No! Nareszcie :twisted:

Cóż... szczęście Mieczysława Twoim szczęściem! :D
Dorota, Mru(czek), Chipolit, Norka, O'Gon (Burak); Balbina, Tygrysiunia, Bolek i Coco za TM

Dorota

 
Posty: 67146
Od: Pon maja 20, 2002 13:49
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Sob cze 27, 2015 21:03 Re: Jego Wysokość Mieczysław I Bez Dywanu

Oj, żebyś wiedziała Doroto, żebyś wiedziała. Święty spokój związany ze szczęściem tego sierściucha jest bezcenny :)
Chociaż...

Odcinek X Kot zaczyna sobie pozwalać

Nie podoba mi się to troszkę. Mietek co jakiś czas sprawdza, na co sobie może pozwolić i o ile przesunąć granicę, zanim się wkurzę. Zaczęło się od tego słynnego lania do brodzika - za pierwszym razem huknęłam na niego tak strasznie, że wyskoczył z brodzika, przebiegł przez cały pokój i schował się za kanapą. Tyle, że... nie przestał w międzyczasie lać. Myjąc podłogę nie wiedziałam czy jestem bardziej wściekła na niego, czy na siebie :D Niemniej była to ważna lekcja, żeby najpierw myśleć, później wrzeszczeć.
Łatwo powiedzieć... Zawsze wychwalałam pod niebiosa Mietka za fakt, że nie tyka mojego jedzenia. Owszem, musi sobie obwąchać co to, ale poza tym ma je wybitnie w nosie. Poza dwoma wyjątkami - makrelą w pomidorach i mlekiem, ale ich po prostu pilnuję i nie ma problemu. Przywykłam więc że wszystkie rzeczy jadalne zostawiam tam gdzie chcę i niczym się nie muszę przejmować. Między innymi na półce przy komputerze zawsze stoi kufelek z wodą. Dziś też. I kiedy szamałam obiad usłyszałam to charakterystyczne, kocie chlipanie przy misce. No właśnie... NIE przy misce. Wiem że to nie działa, ale huknęłam na niego i jeszcze trzepnęłam w dupsko. I wycierając wodę z podłogi (dobrze, że kufelek, nieznanym mi cudem, uniknął stłuczenia) pomyślałam, że jednak nie nauczyłam się niczego.
Mało tego! Chciałam mu pogrozić, że jeszcze jeden taki numer i mu jajca urwę. Wiem, brutalne, ale myślałam, że zadziała. Zanim zdałam sobie sprawę, że nawet nie mam czym mu grozić, bo co bym nie chciała, to do urwania nie zostało nic :D
I odnotowałam ciekawą rzecz - niezależnie jak bardzo kot wkurzy w ciągu dnia, kiedy przed snem przyjdzie na mizianki, nie można mu odmówić :D
Dobrze, że pomimo tych numerów koteł jest piękny, jak zawsze :)

Uwielbiam jego ziewanie. Podobnie jak łapki. A już takie szerokie ziewnięcie złapać to chyba pierwszy raz :)
Obrazek

Nowemu Kotełowi w rodzinie przyniosłam kilka prezentów. Mieciowi się bardzo spodobały :D
Obrazek

Później też cały czas leżał obok nich i pilnował :D
Obrazek

Ot, po prostu wielki, piękny, tłusty kocur ;]
Obrazek

Przyczajony tygrys, ukryty kot część pierwsza...
Obrazek

...i druga ;)
Obrazek


I tak to się toczy :)

Altaria

 
Posty: 36
Od: Śro kwi 23, 2014 11:18

Post » Sob cze 27, 2015 21:10 Re: Jego Wysokość Mieczysław I Bez Dywanu

Jaki on tłusty ? Dobrze pierzem obrósł :D Ile waży Mietko ? :D
"Dom należy do kotów. My tylko spłacamy kredyt"
Obrazek

Moli25

Avatar użytkownika
 
Posty: 19616
Od: Pon gru 22, 2014 21:40
Lokalizacja: K. Wrocław

Post » Czw sie 27, 2015 10:49 Re: Jego Wysokość Mieczysław I Bez Dywanu

:?: :?: :?:
Dorota, Mru(czek), Chipolit, Norka, O'Gon (Burak); Balbina, Tygrysiunia, Bolek i Coco za TM

Dorota

 
Posty: 67146
Od: Pon maja 20, 2002 13:49
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Pt lip 14, 2017 11:54 Re: Jego Wysokość Mieczysław I Bez Dywanu

Odcinek XI You just slipped through my fingers


Co prawda od dwóch lat tematu Mieczysława nie poruszałam, ale tak myślę że trzeba porządnie zamknąć wszystkie drzwi, żeby móc iść dalej.
Od czasu ostatniego wpisu zmieniło się bardzo dużo - przeprowadziliśmy się dwa razy (pierwsza przeprowadzka została przypłacona gigantycznym zapaleniem pęcherza z olbrzymim krwiomoczem, druga, o dziwo, przeszła bez żadnych problemów a Miecio od razu pokochał nowe kąt (w końcu miał się gdzie rozpędzić :D). Nawet jak zaraz potem postanowiłam przygarnąć kolejną bidę, tym razem w postaci szczeniaka, to pęcherz słowem się nie odezwał. I tak nam się przez ostatni rok zupełnie sielankowo żyło.
Dwa tygodnie temu Mietek coś się nie mógł załatwić, w czwartek wieczorem zauważyłam że próbuje, próbuje, a potem w brodziku (niezależnie od miejsca gdzie mieszkaliśmy Miecio kochał sikanie po wannach i brodzikach) była krew. To w piątek rano hajda do weterynarza. Zapalenie pęcherza, dwa tygodnie antybiotyku. Wydawało nam się że wszystko wróciło do normy. Przeklęte kamienia znowu nas zwiodły. W sobotę wyjechałam, zostawiając kota pod troskliwą opieką swojego partnera. We wtorek rano Mietek zaczął się pokładać, próbować sikać gdzie popadło, a przy okazji zrobił się apatyczny. Od razu został przebadany i okazało się, że poza zapaleniem pęcherza przyplątał się kamieniór w pęcherzu i jedynym wyjściem jest operacja. Wróciłam po południu, Mietek żył, ale był taki... odległy, jakby już śmierć go zaczęła zabierać. Po uretrostomii obiecałam sobie że to już ostatnia operacja, że trzeba wiedzieć kiedy dać zwierzakowi godnie odejść. Przedyskutowałam to jeszcze z weterynarzem który powiedział że można operować, ale rozumie moje podejście bo Mietek nigdy nie będzie kotem w pełni zdrowym. Nijak nie namawiał mnie na operację, więc podjęłam decyzję.
Moja iskierka zgasła w środę po 10 rano. Zasnął szybko i bez bólu.
I chociaż wiem, że to było najlepsze rozwiązanie, że oszczędziłam mu kolejnych porcji cierpienia, którego przecież tyle już zaznał, to jednak zawsze już będę się zastanawiać, czy ta operacja nie mogła by się udać a Miecio wciąż żyć, chociaż jeszcze trochę...

Tak kończy się historia Jego Wysokości Wszarza Mieczysława I Bez Dywanu.
Śpij spokojnie.

Altaria

 
Posty: 36
Od: Śro kwi 23, 2014 11:18

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 18 gości