grazyna mizera pisze:Nie lubię obróżek u kotków.Powstają brzydkie odciski na futerku. Zawsze się też boję , ze kotek zaczepi się o coś w czasie harców.

Lulu nosiła obróżkę, którą kupiliśmy, aby bylo słychać, gdzie jest kicia. Baliśmy się, że ślepaczek wejdzie gdzieś, a my jej nie znajdziemy. Julka nosi obróżkę od pierwszego dnia u nas, w sumie z tego samego powodu - by bylo ją słychać. Z doświadczenia (obie kotki) widzę, że wszystko zależy od tego, jak założona jest obróżka. My założyliśmy tak, aby był luz, ale nie za duży, mniej więcej na dwa palce. Z futerkiem nic się nie dzieje, bo obroża nie trze o nie. Obróżka oczywiście musi być bezpieczna dla kota tzn. ze specjalnym zabezpieczeniem, które odpina się przy mocniejszym szarpnięciu, gdyby kot się gdzieś zaczepił, lub z gumka, która sprawia, że obróżka się rozszerza, a kot może wydobyć z niej głowę - taką właśnie ma Juleńka.
Julkowej obróżce założyliśmy nowy dzwoneczek i znów jest OK.
Avian pisze:Ja kupowałam takie zwykłe, miękkie z paskiem odblaskowym - bez zapinki czy zamka, ale ze zwykłym rzepem. Też starcza na mniej wiecej miesiąc - z doświadczenia wiem, że jakąkolwiek kupię, czy jakąś wypasioną markową, czy no-name, po 3-4 tygodniach wygląda już niechlujnie - jest wytarta, brudna i porozciągana ... A i tak mój Gagat nosi tylko parę godzin dziennie, jak wychodzi do ogrodu.
Wczoraj oglądałam obróżki w sklepach www i widziałam takie po prawie 60 zł i droższe... wcale nie ładniejsze, czy bezpieczniejsze od tych a kilka złotych. Ciekawe, czy też są takie "trwałe"

Dziś wieści brak, bo jakoś nie miałam ani chwili na siedzenie przy komputerze. Oczywiście wszystko w porządku, Juleńka głównie w dzień śpi, przerywając spanie na jedzenie i zabawę. Dostała ostatnio 4 nowe myszy, a dziś nabyliśmy jej 10 nowych piłeczek, mam nadzieję, że nie pogubi ich wcześniej, niż za tydzień

Co do jedzenia to zauważyłam, że Julka je zdecydowanie więcej suchej karmy, niż mokrej. Regułą już się stało, że przeszła właściwie tylko na suchą, a mokrą wyrzucam, jak wyschnie. A suchą wcina, aż jej się uszy trzęsą, sodziennie pochłania całą pełniutką miseczkę.
Kiciunia ma nową zabawę - siedzi obok mnie, gdy mam na kolanach komputer i podziwia poruszający się kursor co rusz zrywając się i goniąc go, tym samym przelatując mi po klawiaturze
Tu została "ustrzelona" przez kamerkę

