Pierwsza noc za nami. Pingwinek spał z nami w sypialni, pod łóżkiem. Nasze dwie obrażone królewny w salonie.
Na razie wygląda to tak - dwie kocice buczą i syczą na samo wspomnienie nowego gościa, na nas nadęte, ledwo dają się głasnąć, jedzą i piją jak z łaski. Dla nich to totalna nowość, ale przyzwyczają się. Tośka śpi i waruje przy stole w pokoju, a Klarysa w okolicach narożnika - pod nim, za nim, lub na oparciu, ale zawsze nafoszona i co chwilę buczy, aż mebel wpada w wibracje
Za to Pingwin zwiedza, ostrożnie łypiąc na wściekłe kocice. Jest dosyć drobny, ma śliczne lśniące futerko i pełen luz jeśli chodzi o zwiedzanie - chyba już wszędzie był, nawet na balkonie, choć dostaliśmy informację, że się go boi. Ukradł kawałek kabanosa ze stołu i liznął sobie resztę kaszki dziecka (już zapomnieliśmy, jak to jest mieć normalnego kota - nasze glorie nie ruszą ludzkiego jedzenia).
Pingwin to faktycznie straszny gaduła. Gadał już od baardzo wczesnego rana, ma śmiesznie cienki głosik, jak kotka. Lubi głaski pod bródką i strzela baranki z podbiciem. Jest bardzo miły i delikatny. Ładnie je i pije, był już i w swojej kuwecie, i w nowej, choć mamy zupełnie inny żwirek. Śmiesznie z niej korzysta, bo łeb wystaje mu na zewnątrz- musieliśmy zdjąć drzwiczki. Jest bardzo kontaktowy i ufny, wystawia brzuszek na głaski. Miło nam, że mamy takiego fajnego kota
Dziękujemy wszystkim za odwiedzanie wątku i kciuki. Poniżej foty dla wszystkich fanów Pingwinka:
Tak sobie ostrożnie zwiedzam:

A tu nowa kuweta:

Pora coś zjeść:

Na balkonie:

Ale zawsze czuję się, jakby ktoś mnie stale obserwował:
