Wczoraj mieliśmy dobry humor. Żwirek miał w lecznicy 39,5 i był w całkiem dobrym humorze. Dostał tylko antybiotyk i kroplówkę podskórną. Steryd dostałam na wynos, żeby podać, gdyby temperatura podskoczyła. Przy pakowaniu do klatki Żwiruś siknął, rzuciliśmy się łapać mocz (w akcie desperacji wetka podbiegła łapać rękami

), miałam ze sobą pojemniczek i jakoś udało się, chociaż Żwiruś przy okazji obsikał ścianę, stół, transporter i mojego TŻa. Mocz wreszcie miał ładny, jasny kolor.
W domu Żwirek podjadł, pokręcił się po domu.
Rano miał 39,8

Daliśmy mu ten cholerny steryd

Dziś badamy krew znowu.