Smolinosie odebrałam przedwczoraj z lecznicy, dziewczynka ciężko zniosła zabieg, niestety zabieg był długi, bo złamania skomplikowane i oprócz gwoździ mała ma założone obejmy.
Smolisia jest nadal nawadniana, bo sama nie piej, to bardzo delikatna kicia, wczoraj zjadła pierwsze jedzenie po operacji, je tylko, gdy podaję jej ręką a drugą muszę ją głaskać.
To taka kruszynka, a teraz, gdy ma ogolony niemal cały prawy bok wygląda na jeszcze drobniejszą, taki malutki kurczaczek, proszę trzymajcie za nią kciuki.
Były już nieśmiałe próby stawania na łapkach

Gagat śmierdzi okrutnie, ale wykastrować będzie go można dopiero przy zdejmowaniu gipsu, całe szczęście, że nie znaczy, pewnie, dlatego, że siedzi w klatce, co nas bardzo cieszy chwilowo, siedzieć ma do czasu zdjęcia gipsu, bo gwoździe w łapce przez piętę ma włożone i ma jak najmniej chodzić.
Dziś po operacji odbieram Nockę, całe szczęście, że ona ma drutowany przód nie jak Gagat tył i może chodzić, bo mała od niedzieli na czas rekonwalescencji idzie do rodziców, tam będzie miała do swojej dyspozycji cały pokój.
Miś łapeńki ćwiczy dzielnie, co prawda tą słabszą trochę mniej, ale stara się chłopak. Wczoraj po ćwiczeniach, gdy odpoczywaliśmy na łóżku, chłopak tak się rozmruczał, że zasnęliśmy oboje.
Wczoraj miała sterylizację Chinka, po powrocie z lecznicy, była jeszcze nie do końca wybudzona, jeszcze łapki się plątały, ale już włączył się jej szwędacz, więc spędziłam miły wieczór na chodzeniu za nią. Szybko zorientowała się, że na brzuszku jest coś nowego i postanowiła wyjąć te zbędne nitki, więc musiałam jej założyć kołnierz, chodzi obrażona na cały świat
