Hyhy, ale zobacz jakie plusy tego więzienia: wolność, świeże powietrze, zawsze można się oddalić, jak się nie ma ochoty z nikim gadać, starzy kumple znający życie, a nie wydelikacone histeryczki (Ink, Tigra), rozwydrzone bachory (Bobinti, Zuza, Bumblak, 3 maluchy w łazience) oraz jakaś dziwna wariatka, która wygłasza przemowy do kotów i ciągle jej w zasadzie nie ma w domu, wraca wieczorami i nie śpi po nocach (jak ona sie oswaja z człowiekiem swoją drogą, skoro mnie nie ma?!) a na dodatek pozwoliła wyciąć kocie macicę&co. Generalnie szczęka mi opadła gdy zobaczyłam Giciora bawiącego się myszką

Też mi dziki kot, phi. To nawet Tigra takich numerów nie robi. Nie wiem o co w tym chodzi, no naprawdę. Przyczepi się taki futrzak i koniec. Na podwórku to samo. Możliwe, że powinnam popracować nad asertywnością. Miały być jakieś warsztaty w pracy organizowane. Chyba się wybiorę
A z Kairą już sobie jako tako poradziłam. Boli nadal, ale da się wytrzymać. I tak czuję jej obecność, gdzieś tam inside. To tak, jakby była, nie?