Robię sobie dzisiaj kawkę w kuchni, patrzę, a od strony balkonu Tosia stuka mi łapką w szybę. Wskoczyła na parapet i zaglądała mi do kuchni. Na parapecie stały w doniczkach bazylia, lubczyk i mięta które zasadziła mama, więc postanowiłam przełożyć je na podłogę. A co tam, myślę sobie, niech sobie nieboraczek posiedzi na parapecie.
Nie minęło 5 minut, kiedy weszłam na balkon, wchodzę, patrzę, a tam...

W te pędy kocinę wzięłam pod kran, ale że Tosia walecznym kotem jest, w tej walce oberwałam po nosie łapką utytłaną w ziemi.



Kolejny foch zaliczyłyśmy przy próbie wytarcia ręcznikiem.

Uwierzcie mi, siedziałam na tej podłodze, zamiatałam tą ziemię i śmiałam się sama do siebie, aż nie mogłam złapać równowagi i pacnęłam czterema literami w doniczkę i to co w niej pozostało
Rewelacja
