Re: Moje kocistosci - wpadka

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Sob sie 21, 2010 12:14 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta - proszę o kciuki

Siean pisze:Głaszczę malca, on z kolei przysysa mi się do palców. Jak na taką kruszynę ma zdumiewająco silne ssanie. W ogóle dużo ssie - jeśli nie moje palce, to swój kciuk. Boki łapek ma wylizane.

Trzeba mu zaspokoić instynkt ssania. Zacznij, może karmić go po palcu: czyli jak się przyssie do palca, tuż obok kroplić mleko ze strzykawki (koniec strzykawki przystawiony do palca przy kąciku pyszczka kociaka). W ten sposób będzie zsysał mleko i zaspokoi potrzebę ssania.
Obrazek

MariaD

Avatar użytkownika
 
Posty: 39461
Od: Pt mar 19, 2004 18:31
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Sob sie 21, 2010 19:42 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta - proszę o kciuki

MariaD pisze:Trzeba mu zaspokoić instynkt ssania. Zacznij, może karmić go po palcu: czyli jak się przyssie do palca, tuż obok kroplić mleko ze strzykawki (koniec strzykawki przystawiony do palca przy kąciku pyszczka kociaka). W ten sposób będzie zsysał mleko i zaspokoi potrzebę ssania.

Właśnie staram się to robić - jeśli chodzi o instynkt. Każde karmienie kończy się tak, że siedzę z nim uczepionym dłoni i sysającym mi palce.
Mówisz kroplić przy pyszczku? OK, postaram się. Na razie strzykawka 2 ml dobrze się sprawuje i przy każdym karmieniu Biszkopt wypija 3-4 cm. Nie odsysa strzykawki, ale bierze się do niej z zapałem :) Potem przy moich palcach to takie senne ciumkanie, z miętleniem łapkami i mruczeniem...
Z dzisiejszej wizyty u weta mam dwie wiadomości, dobrą i złą :)
Dobra jest taka, że waga pokazała 0,20 czyli 200 g. Nawet z poprawką na wypite dwie godziny wcześniej 4 ml mleka.
Zła - że niestety, temperatura była 36,5'C :( Po powrocie zaraz wylądował na termoforku.
I jeszcze kupka dziś była, całkiem spora, ale żółtomarchewkowa i papkowata. Ale grunt, że była.
taizu pisze:Toska też jest biedna, bo najwyraźniej nie rozumie, co się z nią dzieję -nie może się dogadać z własnym instynktem, chciałaby pewnie palnąć wrzaskuny łapą, a coś jej każe wylizywać toto :mrgreen:

No kompletnie nie rozumie - dziś obserwowałam, jak uciekała z gniazda i po chwili wracała znowu, nie mogąc się oprzeć kociakowemu popłakiwaniu.
Co do porzucania - wiem...
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie sie 22, 2010 19:50 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta - Biszkopcik [']

Nie udało się :(

O 6.30 Biszkopcik jeszcze mruczał mi na rekach. Był słaby, senny. W końcu zasnął i wtedy ja zdecydowałam, że też pójdę spać jeszcze na chwilę... Zostawiłam go w dołku wymoszczonym termoforem, by się grzał... Gdy zajrzałam o 9.30 - nie żył.
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie sie 22, 2010 20:25 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta - Biszkopcik [']

Tak mi przykro..
Obrazek

MariaD

Avatar użytkownika
 
Posty: 39461
Od: Pt mar 19, 2004 18:31
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Nie sie 22, 2010 20:39 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta - Biszkopcik [']

:cry:
Anna i tylko cztery koty :(

anna57

Avatar użytkownika
 
Posty: 13052
Od: Wto kwi 27, 2004 10:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Nie sie 22, 2010 22:18 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta - Biszkopcik [']

Współczuję....
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16135
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Nie sie 22, 2010 22:28 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta - proszę o kciuki

Bardzo mi przykro :( Malenki [']

Nie chciałam Cie wczoraj denerwować, ale
Siean pisze:Zauważyłam jedną rzecz - Tośka wyraźnie go omija w swoim matkowaniu. Najwięcej czasu poświęca wrzaskunom - Marmurkowi, Czarnej i Szylkreci. Są duże, hałaśliwe i kicia myje je chętnie i dużo. Rudzielca i Biszkopty traktuje dość obojętnie.

bardzo mnie to zmartwiło. Tośka wiedziala, kocice wiedzą takie rzeczy. I tak sobie pomyślałam czytając, że niestety Biszkopcik...

Trzymaj się i wychowaj te pozostałe :ok:
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon sie 23, 2010 6:59 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta - Biszkopcik [']

:cry:

mahob

Avatar użytkownika
 
Posty: 12523
Od: Czw lut 15, 2007 12:44
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon sie 23, 2010 20:11 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta - Biszkopcik [']

Żal, żal małego :(
Przywiązałam się do niego. Jakoś tak jest, że te najsłabsze, które wymagają największej opieki, jakoś najbardziej kradną serca...
Nawet nie mogę fotki wstawić, jak wyglądał jeszcze w piątek, z tymi wielkimi, ciemnymi oczkami, jak jakiś ufitek, ssący mi palce, bo mama zgubiła kartę z aparatu. Ostatni tydzień zdjęć przepadł.
Casica, gdy zobaczyłam, jak Tośka go omija, pomyślałam to samo :(

Pozostałe wrzeszczą i domagają się jedzenia. Upał sprawił, że są trochę senne, ale gdy się zacznie karmić, zaczyna się koncert. Czarna jest wędrowniczką - opanowała już sztukę wychodzenia z transportówki, wspinaczki po moich spodniach i powrotu do gniazda przez mój kapeć. Marmurek to wrzaskun - drze się najgłośniej, pomstuje, domaga się jedzenia. A, i jeszcze dzisiaj zaczął zapasy :) Szylkreta z kolei mniej hałasuje, ale za to wysysa pięknie strzykawki, a jak nie ma już strzykawki, to zaczyna ssać rodzeństwo. W dodatku jest charakterna - ugryzła mnie w palec, gdy masowałam jej brzuszek. najwidoczniej uznała to za nadmierną poufałość. Rudzielec (zaczynam mieć wątpliwości, czy to chłopak czy dziewczyna) to nerwus. Jest pomiaukiwanie a potem "daj, daj, daj" i wydrapywanie mi strzykawki z ręki. Brzeg mojej dłoni przypomina już zużyty drapak. :twisted: Drugi Biszkopt ma dobry apetyt, ale też jest najmniejszy z całej rodzinki...
Tośka chyba zmęczyła się tym macierzyństwem. Wchodzi do transportówki, układa się, ale nie ma już zbyt wielkiego zapału do wylizywania. Czasem stanie nad tymi kotłującymi się kociakami i patrzy na mnie, jakby pytała "Co mam zrobić?"

A, i jeszcze Mecenas źle się poczuł - szmery w płucach. Najwyraźniej znów dopadło go jesienne osłabienie :(
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro sie 25, 2010 22:17 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta - Biszkopcik [']

Komp mi siada. Jutro ma iśc do speca, może wrócę, a może nie...

Jak na razie mam w łazience dwie czarne torpedy - Czarna i Szylka zasuwają niczym małe parowoziki. Marmur też by chciał, ale się boi - stoi w transportówce i drze się wniebogłosy.
Rudy wczoraj zrobił samodzielnie kupkę. Normalnie, jak dorosły kot - kucnął i zrobił. Czekam na popisy pozostałych.

Drugi Biszkopt ma problemy z odparzeniami :( Sudocrem może i cudownie działa, ale nie u tego kociaka - potworzyły się sączące pęknięcia, tam, gdzie skóra bardziej pracuje. Zmieniliśmy lek na Ozonelle i zgodnie z zaleceniem wetki moczymy malucha w ciepłej wodzie. Powoli, powoli, ale się poprawia.
Wetka w ogóle ma do nas pretensję, że przekarmiamy maluchy.
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw sie 26, 2010 7:13 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta - pierwsze biegi

Niech się chowają zdrowo :ok:
Te rudaski często takie biedule słabego zdrowia są...

Jak dostają dobrze jeść to nic dziwnego, że mają dużo siły i ciągnie je, żeby poznawać świat :wink: :)

mahob

Avatar użytkownika
 
Posty: 12523
Od: Czw lut 15, 2007 12:44
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw sie 26, 2010 7:40 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta - pierwsze biegi

dopiero doczytałam. Żal Biszkopcika, żal :( ale takie jest życie, nawet przy opiekuńczej kociej mamusi nie wszystkim się udaje :(
Z przekarmianiem to normalka, nam sie wydaje, że mało zjadły no bo co to jest takie 8 czy 10 ml, więcej w łyżce się zmieści, a dla nich to dużo. Niech wetka sama spróbuje takie gnojce odchować i nie przekarmić, jak taka mądra ;)
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt sie 27, 2010 11:14 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta - pierwsze biegi

Nawaliłam 
Chyba tak to można najlepiej określić.
W nocy umarł drugi z Biszkoptów :crying: Dlaczego? Ano dlatego, że ja zawiodłam.:crying:
Pisałam już, że ma podrażnioną skóre na brzuszku, głównie przez mocz i staram się mu to smarować, początkowo Linomagiem, potem Sudocremem i w końcu Ozonellą. Dokładnie tak, jak zaleciła wetka. I martwiłam się, że skóra dalej się odparza, ze pojawiają się, mimo leczenia, pęknięcia, ale przez swoją głupotę, czy też zaufanie do wetki, nie zrobiłam nic więcej poza tym, że smarowałam dalej.
Idiotka ze mnie :crying:
Wczoraj dopiero mamę olśniło – by sobie ułatwić zadanie, posmarowała dwa dni temu Ozonellą, przy masażu, brzuszek Czarnej. I wczoraj się zorientowała, że skóra Czarnej zaczyna się przesuszać dokładnie tak, jak skóra Biszkopta.
Tylko, że dla niego było już za późno :crying: Wczoraj nagle się pogorszyło, stracił apetyt...
Nie sfotografowałam tego. Może i dobrze, bo nie mogę pokazać, do jakiego stanu przez swoją głupotę doprowadziłam kociaka.
Ufałam tej wetce, ale teraz...

A dziś rano zobaczyłam, że Tośka wygląda, jakby połknęła jajko. Nie wiem, czy dostała “z plaskacza” od któregoś innego kota, czy też zakłuł ją jeden z maluchów, ale ma pod szczęką gulę ropy wielkości kurzego jaja.
Lecimy do chirurga.
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt sie 27, 2010 11:38 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta - pierwsze biegi

O matko...przykro mi Siean :cry:

Nie jestem pewna czy to Ty nawaliłaś...przecież trudno nie słuchać zaleceń weta...
Teraz już masz doświadczenie i po fakcie łatwo mówić. Ale przecież skąd człowiek może takie rzeczy wiedzieć przed...

mahob

Avatar użytkownika
 
Posty: 12523
Od: Czw lut 15, 2007 12:44
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt sie 27, 2010 19:59 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta - pierwsze biegi

Tośkę prawdopodobnie ugryzł jeden z malców.
Doleciałam do chirurga niemal w ostatniej chwili: raz, że mieli za pół godziny koniec pracy, co mi pan doktor wypomniał, a dwa, że ta gula rosła w wyjątkowo niefajnym miejscu - poniżej szczęki. Ale udało się - Tośka odreagowuje teraz fakt, że musi w kołnierzu chodzić. Z guli zlali pół szklanki ropy, przepłukali, założyli sączek i w poniedziałek dalszy ciąg płukania i czyszczenia.

Z małych zabrałam na kliniki Rudzielca. Był przy drugim śniadaniu coś bez apetytu, więc wpadłam w panikę, ze z nim źle. No, dobrze nie jest. Może nie tak tragicznie, jak było z Biszkoptem, bo nie ma pęknięć skóry, ale zaskorupienia są. Więc się denerwuję, ale glukoza i duphalyte poprawiły mu nastrój i apetyt.

Podyskutowałam z wetką.
Problem tkwi w tym, że na klinikach pracuje kilkanaścioro wetów, ja stale chodzę do czterech-pięciu, i każdy ma swoją własną koncepcję choroby i leczenia. Ta konkretna wetka, poza tym, ze ma naprawdę genialne ucho jeśli idzie o szmery w płucach (wyszuka najmniejszy i określi), ma też swoje, jakby to nazwać "koniki". Jednym z nich jest Ozonella jako remedium na problemy skórne - rany czy odparzenia. Innym - przekonanie, że większość problemów zdrowotnych ma swoje podłoże w kłopotach trawienno-wypróżnieniowych. Z zasady zaczyna leczenie od parafinki w tyłek.
Tym razem twierdzi, że za problemy malców odpowiada ich przekarmianie. Że mogą jeść tylko do 10 ml na jeden raz, co cztery godziny, a to, że nie przybierają na wadze, jest spowodowane tym, że nie trawią podanego mleka. Brakuje im bakterii jelitowych i jedzenie po prostu wchodzi i wychodzi, bez przyswajania. A ten brak bakterii dodatkowo powoduje, że kociaki mają wzdęcia, wzdęcia upośledzają krążenie, szczególnie w łapkach i podskórne na nadętym brzuszku. Nieukrwiona skóra obumiera, pęka, odchodzi. Ozonella może ją natłuścić i nawilżyć, ale nie ożywić.
Jeszcze kazała mi porozdzielać kociaki, by nie kontaktowały się ze sobą, zwłaszcza Szylka - by nie próbowała podsysać rodzeństwa.

Ok, to jest jej zdanie. Moje jest takie, że poparzyłam Ozonellą skórę kociakom. O bakteriach nic nie wiem, ale jak sobie radzą te z kocicami?
Co do rozdzielania - nie zrobię tego. Wolę posiedzieć trochę przy gnieździe i dać się pocycać po palcach. Dość, że Tośka ma utrudnioną opiekę nad małymi.

A co do nawalania...
Dostałam zdjęcie na komórkę. Trzeci biszkoptowy kociak zasuwa po podłodze jak mała lokomotywka. Śliczny, puszysty, wesoły i bez odparzeń.
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 14 gości