No to z Poleńki grymaśnica!
Hmmm... Mogłabym napisać, że Mała Czarna (która wszak trafiła do mnie w wieku ok. 6 miesięcy) nie jest grymaśna. Zjada bez problemu. Nawet mięso mielone jest jadalne, tłuste ochłapki są jadalne, rodzaj mięsa - nieważny. Ale - żeby nie było za dobrze - w miseczce MUSI być barf. Nie ma barfa - nie ma jedzenia. Ewentualnie kilka chrupek jako przekąska może być. W ostateczności - naprawdę ostateczności - mokra animonda. Ta Mała Czarna pantera nawet kocich kabanosków nie jada!!!

A Ofelia na ich widok dostaje świra...
Ofelia, no właśnie. Od samego początku starałam się ją nauczyć, żeby jadła wszystko. Próby z chrupkami skończyły się nasiusianiem do miseczki

. Musiało być mokre. na początku też do picia musiało być mleko, bo woda nie nadawała się do picia. W wieku ok. 6 miesięcy panienka odstawiła się sama od mleka i zaczęła jeść chrupki. Ale ona to dopiero jest wybredna! Mięsko - owszem, ale nie za tłuste, tłuszczyk należy odkroić, bo inaczej kąsek zostanie wypluty, a zniesmaczona Książniczka odejdzie od miski. Mielone to nie jedzenie. Wątróbka jest be. Gotowe karmy - animonda owszem, grau tak sobie, perfect fit saszetkowy i puszeczki gourmeta - mniam (ale po nich pawiuje na potęgę), chrupeczki mniamuśne. Ale ma takie dni, kiedy kręci nosem na wszystko (może poza chrupkami i kocimi kabanoskami, bo dostaje je rzadko). Jedzonko szybko jej się nudzi. Muszę mieć w lodówce minimum 2 mieszanki barfowe, bo na 3 dzień pod rząd mieszanka jest już niejadalna

.
Ale Ofelinda nalezy do kotów, które jedzą, żeby żyć, a nie żyją, aby jeść. No to się podaje smakołyki, karmi z ręki, prosi koteczkę żeby raczyła coś skonsumować...
PS. Dziś w planie dnia krojenie barfa indyczego. O ile uda mi się dostać gulaszowe z indora.