Piszesz, że nie możesz uwierzyć - i ja też nie mogę. Stan Zuni był kiepski, ale NIC nie zapowiadało takiego gwałtownego pogorszenia... Po prostu nie mogłam uwierzyć, czytając ten najtragiczniejszy sms...
Choć powtórzę to, co Ci pisałam. Zunia odeszła szybko, przy Tobie, nie gdzieś samotna w lecznicy, nie musiałaś za nią decydować, czy to już TEN czas. Byłaś z nią do końca. To bardzo, bardzo wiele.
Zunieczko, czuję, jakbyś była moją kotką, dzieliłyśmy wątek i w tym wątku -oraz wszystkich nastęnych, które założę - pamięć o Tobie zostanie na zawsze!
Kochani, bardzo Wam wszystkim dziękuję za dobre slowa, za wsparcie, za ogrom kciuków. Okazały się - w moim przypadku -skuteczne, już jestem w domu, ale teraz przede mną bardzo trudny okres, więc proszę - nie puszczajcie. O moich przejściach i przemyśleniach szpitalnych opowiem trochę później (a jest o czym opowiadać
