Z racji, ze któryś gówniarz zrobił sobie kuwetę z kuchni wczoraj wieczorem zamknęłam kociaki w pokoju nad garażem, drzwi zostawiłam otwarte tylko zastawione przęsłem kojca (90cm wycokości). Od strony pokoju postawiłam jak zawsze ok 100cm drapak by Vanilka mogła przeskakiwać. Drapak ok 1m od drzwi. Po kilkunastu sekundach na dole już biegał Diamencik. Złapałam, wrzuciłam do pokoju i patrzę....
Myk na drapak, przysiad i..... leeeecęęęęę
Dokładnie tak wyglądała


Nie widziała gdzie ma lądować, skakała w ciemno, lądowała z głośnym łup i heeejaaa dalej.
Załapałam. Wsadziłam za płot, odsunełam drapak, poszłam do łazienki.
Sekunda.
ŁUP
dwie sekundy
do łazienki wpada kolorowa strzała, biegnąć odbija się o bok jednego kosza na pranie, drugiego (istny matrix) i..... tu jej się skończyła droga lotu, centralnie przydzwoniłą łepetyną w wannę. Aż usiadła, normalnie było widać te gwiazdki kręcące się wokół głowy.
Ten kot nie jest normalny...
A jak złapię której cholerze odwidziało się korzystanie z kuwety to za drzwi wystawię
