Witam - dopiero teraz, bo musiałam troche sie trochę "psychicznie ogarnąć".
TYm razem jest to historia bez happy end`u
- maluszki po ogledzinach u weta zostały uśpione.
Były słabe i wychłodzone, to po pierwsze, po drugie - nawet za bardzo nie wiem, co mam madrego napisac. Jest mi smutno. Podjelam te decyzje, wet tez byl za tym, ale mimo wszystko jest smutno. O ile nie mam żadnych oporów przed sterylka aborcyjna, o tyle juz uspienie miotu to nie jest prosta decyzja. Nawet kociat, ktore byly slabe i mialy marne szanse. (A mialy marne szanse, bo jeden z nich jeszcze przed dotarciem do weta mial jakies drgawki - pomimo ogrzania, drugi bardzo slabo odddychal).
Niedawno sie dowiedzialam, ze ten "wczorajszy" maluch odszedl wczoraj wieczorem.
Teraz pada caly czas, kotki, ktora mogla byc ich matka, nigdzie nie widac. Nie wiem, gdzie szukac, ludzie pytani o kociaki nic nie wiedza.